wtorek, 11 września 2012

Jak ja unikam napadów?


Dzisiaj wstałam o 7, żeby pójść na hospitację lekcji francuskiego u tego super przystojnego nauczyciela. Naprawdę warto wstać tak wcześnie dla takiego przystojniaka. Siedzę na tej lekcji, nic nie rozumiem i tylko patrzę na niego :))) Jak facet może być aż tak przystojny, no jak??? Myślałam, że to tylko w filmach, a tacy istnieją naprawdę. Jego uśmiech zwala mnie z nóg. Z mojej strony to oczywiście tylko fizyczna fascynacja, bo ja się nie zakochuję.

Ostatnio chodzę wkurzona, bo po prostu nie jestem w stanie znaleźć czasu na bieganie, nie wyrabiam. Tak było przez kilka ostatnich dni i jutro też nie ma żadnych szans. W czwartek powinnam w końcu się wyrobić. Tak to jest, jak się wzięło na siebie tyle obowiązków, za które nie dostaje się ani centa. Za dużo czasu spędzam w szkole, a poza tym muszę się do tego przygotowywać.

Jestem tym bardziej zdenerwowana, bo chciałam obejrzeć mecz Niemców w piłce nożnej, a nie mam jak. Strona w necie strasznie się zacina i nie da się oglądać. Tak to jest, jak się nie ma telewizora. Czasem strasznie chciałabym go mieć.

Bilans:
7:15 - kromka chleba białkowego - 60
8:40 - kilka małych żelek - 60
9:00 - kawa z mlekiem - 20
owocowy batonik dla niemowląt - 87
10:45 - mus dla niemowląt 190g - 110
14:00 - sałatka (sałata, pomidor, kurczak) - 100
kromka chleba białkowego - 60
16:20 - mus dla niemowląt 160 g - 117
18:30 - mus dla niemowląt 190 g - 119
kawa z mlekiem - 20

Razem: 753 kcal. 

Zjadłam dzisiaj więcej niż planowałam, ale zawsze tak jest, kiedy muszę wcześnie wstać. Jutro na szczęście nie muszę. Tęsknię za moimi bilansami poniżej 400 kcal.

Dzisiaj chciałabym napisać o tym, jak unikam napadów. Dzisiaj w szkole zjadłam parę żelek, ale na tym skończyłam. Jeszcze parę miesięcy temu zaczęłabym żreć, co popadnie. Przez cały kwiecień i połowę maja codziennie zaliczałam napady, ale się tego oduczyłam.

Napiszę tu to, co już kiedyś napisałam:


Nie pogarszam swojej sytuacji. Kiedy już zaczniesz jeść, to nie możesz przestać. „Skoro już zawaliłam, to mogę jeść dalej. Dietę zacznę od jutra” – to największy błąd. Kiedy już zdarzy ci się zjeść pączka, kawałek ciasta, chipsy albo hamburgera, to wyłącz takie myślenie!!! To jeszcze nie jest aż tak wielka tragedia, jeśli zjesz jedną zakazaną rzecz. Po co jeść dalej i pogarszać swoją sytuację? Dieta trwa dalej, nie kończy się w momencie, kiedy zjesz tego pączka. Nie ma czegoś takiego, że skoro już zjadłam pączka, to wszystko jest mi obojętne, bo zawaliłam. To największy pokaz słabości. Jakiś czas temu zjadłam 2 gałki lodów, a mimo to nie jadłam dalej. Skończyłam na tych dwóch gałkach. Dieta dalej trwała. Potem nie zjadłam już nic i dalej chudłam. A czy chudłabym, gdybym zaczęła żreć, bo zjadłam już te 2 gałki? No właśnie…

New stuff:

Jeśli już chcesz się nażreć, to zrób to dietetycznymi rzeczami. Często widzę na blogach wypowiedzi takie jak: „zjadłam całą paczkę wafli ryżowych, to było mi już obojętne i zaczęłam wyjadać lodówkę”, „zjadłam na wieczór banany i winogrona, poczułam, że spieprzyłam dietę i zaczęłam żreć cukierek za cukierkiem”, „zjadłam jeden kawałek ciasta i zaczęłam żreć wszystko dookoła, skoro już i tak zawaliłam”. Błąd! Ja wtedy mówię: „nie pogarszaj swojej sytuacji”. Od dietetycznych rzeczy przynajmniej nie przytyjesz, nawet jeśli trochę przekroczysz bilans. Rzucenie się na lodówkę i szafki oraz wyjadanie z nich wszystkiego, „bo już i tak zawaliłam”, może zakończyć się fatalnie. Wtedy pozostanie tylko nienawiść do samej siebie. Jaki sens ma przejadanie się, obżeranie się? Trzeba poprzestać na paru gałkach lodów, jednej czekoladzie albo kawałku ciasta. Jeśli zdarzy się to raz na jakiś czas, to nie ma tragedii. Wyjadanie zawartości lodówki i szafek sprawi, że brzuch będzie cię bolał z przejedzenia i będziesz sobą gardzić. W ten sposób tylko udowadniasz, że żyjesz po to, żeby jeść, a nie że jesz po to, żeby żyć.

W ten sposób człowiek tyje. Jeśli takie napady zdarzają się często, to moim zdaniem lepiej dać sobie spokój z "odchudzaniem", bo i tak człowiek będzie tył, a nie chudł. Jaki sens ma kilka dni dietowania, skoro potem następuje kilka dni obżarstwa? Lepiej zrezygnować, bo takie obżarstwo doprowadzi tylko do tycia. Szczerze mówiąc, to za żałosnych uważam ludzi, którzy tak postępują. Ile lat trzeba żyć na tym świecie, żeby nie wiedzieć, że wyjadanie całej kuchni nie doprowadzi do niczego dobrego? Jaka jest przyjemność w żarciu do tego stopnia, żeby żołądek pękał z przejedzenia? Przecież wtedy już nawet nie czuć smaku jedzenia... To już lepiej jeść normalnie - wtedy przynajmniej człowiek zostanie taki, jaki jest i nie przytyje, skoro już nie chce podjąć wysiłku i schudnąć.

Nic się nie stanie, jeśli przekroczysz zaplanowany bilans o 100 albo 200 kcal. Jeśli ktoś ma takie myślenie, że "skoro już i tak przekroczyłam bilans, to mogę się nażreć", to powodzenia! Jaki jest sens w przekraczaniu bilansu o 3000 kcal??? Nic się nie stanie, jeśli jest to 200 kcal więcej, ale po co wtedy zaczynać wyżerkę i kończyć na bilansie większym o 3000 kcal??? Nigdy nie zrozumiem osób, które robią coś takiego. Co sobie wtedy myślą? Że poczują się lepiej, jak się najedzą? Raczej gorzej!

Moim zdaniem jedyną metodą jest nauczenie się kontroli. Jeśli już zjem coś zakazanego, to kończę na jednej porcji. Mam w głowie zakodowane, że więcej mi nie wolno. Wyobrażam sobie, jaka będę tłusta i paskudna, jeśli zacznę żreć bez granic i to zawsze pomaga. Mam zakodowane: "Nie pogarszaj swojej sytuacji".

Wiecie, co mi pomaga? Oglądanie odstraszających zdjęć. MOICH zdjęć. Ja mam na komputerze specjalny folder ze swoimi zdjęciami z wiosny 2011, kiedy ważyłam 13 kg więcej niż teraz. Kiedy je oglądam, to wszystkiego mi się odechciewa, a najbardziej obżarstwa. 

Już dawno oduczyłam się napadów i jest mi z tym o wiele lepiej. Ty musisz zdecydować, czego chcesz dla siebie: gardzić sobą czy uzyskać kontrolę? 


No, to tyle. Mam nadzieję, że te wynurzenia komuś pomogą. 


Jeszcze Kate ze wszystkich profili: 




16 komentarzy:

  1. no ja dzisiaj zjadlam sobie frytki z jednego ziemniaka i juz :D prze to czuje sie dobrze, bo mialam ochote, zjadlam i koniec, tak jak mowisz w odpowiednim momencie zatrzymać, nie wpaść w cuk, jak to moja mama mowi ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. masz całkowitą rację i poczułam, że to jest skierowane do mnie, a więc że gardzisz mną. jednak Twój wpis bardzo motywuje. wiesz, nawet to Twoje "nie wolno" zostało w mojej głowie od dłuższego czasu:) z napadami jest tak, że właśnie ciężko tę kontrolę uzyskać. nie każdy ma tak silną psychikę, ale racja - jeśli nie możesz chudnąć, to przynajmniej nie doprowadzaj się do gorszego stanu, lepiej porzucić dietę.

    moim sposobem.. nie wiem, czy to sposób, ale dzięki zmniejszeniu żołądka też jest dużo łatwiej. nawet jak nie mogę wymigać się od obiadu, to jestem po nim tak pełna, że nie mam ochoty na ciastko czy cokolwiek.

    pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. czyli co.. ja powinnam się przestać odchudzać? było by ciężko, bo nie umiem się takiej zaakceptować. z resztą.. skoro Ty umiesz się już potem powstrzymać to szczerze Ci gratuluję, ale czasem jest to jak trans, dosłownie, nie umiem tego opisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chcesz schudnąć, to powinnaś walczyć, a wiem, że chcesz. Odpisałam Ci na Twoim blogu.
      Udowodniłaś, że potrafisz schudnąć, więc potrafisz też unikać napadów. Inaczej by się nie udało :)
      Sama miałam efekt jojo i dużo mnie kosztowało, żeby nauczyć się unikać napadów, więc Cię rozumiem doskonale.

      Usuń
  4. Jejku... Ale te słowa mają moc ;o Naprawdę bardzo mnie zainspirowałaś, zmotywowałaś do działania. Masz co do wszystkiego rację. Nie zamierzam już być żałosna, nie chcę by inni uważali mnie za osobę, która nie ma kontroli nad swoim życiem.
    Bardzo dziękuję za te wszystkie słowa !
    Całuję, Ina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, jeśli moje słowa jakoś Cię motywują :)

      Usuń
  5. Dziś sięgnęłam po książkę Odchudzanie zaczyna się w głowie i tam jest dokładnie to samo napisane! Żeby nie poddawać się po zaliczeniu wpadki, nie zaczynać "od nowa" tylko iść dalej! :) Super post!
    A co do facetów z niesamowitym uśmiechem to zazdroszczę, tez bym sobie popatrzyła, ale już dawno nie spotkałam żadnego "ideału" :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Madre jest to co napisałaś. I jak najbardziej prawdziwe. Dziękuję Ci za to. Ładnie jesz. Podziwiam Cię za to ile już zrzuciłaś..

    OdpowiedzUsuń
  7. czytając twoją notke poczulam sie hmm, chyba jak śmiec. jak glupie i bezwartościowe coś co ma ostatni dzwonek by cos ze sobą zrobic albo pogodzic sie z wlasna beznadziejnoscią. neisamowicie motywujesz.

    OdpowiedzUsuń
  8. chciałabym zobaczyć tego nauczyciela ;D. Masz rację, takie obżarstwo raczej nie ma sensu przy diecie, a mnie motywuje jeszcze jedna myśl ' znowu chcesz wrócić do bulimii ?! ' - i wolę już nie jeść więcej ;) A co do tego gościa od jazd to on jest strasznie fajny, może źle to napisałam ale wszystko to mówił tak śmiejąc się i przyjaźnie i ja też mu dogadywałam co chwilę xd

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej :) Jestem studentką dietetyki. Założyłam bloga dotyczącego zdrowego odchudzania. Myślę, że mogłabym Ci pomóc. Oto adres bloga: dietydlaurody.blogspot.com . Mam nadzieję, że będziesz go odwiedzać :) Pozdrawiam, Maria :)

    OdpowiedzUsuń
  10. W takim razie ja jestem bardzo żałosna. No ale postaram się być żałosna trochę mniej. A co do facetów - mam wrażenie, że Ci którzy stanęli w kolejce po urodę, niestety nie stanęli już po wzrost :/

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz świętą rację! Chciałabym być taka rozsądna jak Ty! Chyba zostaniesz moją największą idolką i inspiracją :)
    Gratuluję bilansu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystko co do twojej notki zostało już przez koleżankę napisane więc mogę ci tylko pogratulować straconych już kilogramów;)
    Fajnie że masz tyle siły w sobie żeby za bardzo nie ulegać pokusom.
    Buziaki kochana, dziękuję że jesteś:****

    OdpowiedzUsuń
  13. Mi się bardzo ta notka spodobała:) Wiesz co? zapiszę sobie te słowa w moim "motylkowym" zeszycie z thinspiracjami:) Na razie ani myślę o napadach i czuję że mnie to nie dotyczy, ale słowa które mają taką moc mogą być ogromną motywacją i przestrogą kiedy przyjdą chwile słabości..
    OBY NIE PRZYSZŁY:) wszystko zależy od nas...

    Pozdrawiam Cię:*:*

    OdpowiedzUsuń