Dzisiaj poszłam do szkoły na 8, bo miałam dwie lekcje niemieckiego z uczennicą z Tajlandii. Siedzimy w małej sali i wszystko jej tłumaczę. Potem miałam wolny dzień. Miła odmiana. Nie musiałam już nigdzie iść i miałam czas na wiele rzeczy. Nadal jest deszczowo, ale ja lubię taką pogodę. Byłam w supermarkecie. Kupiłam herbatę, mleko 0,3%, jogurt, musy dla niemowląt i salami, którego jeden plasterek ma 7 kcal.
Przez przypadek odkryłam dzisiaj, gdzie w moim mieście jest siłownia. Wiedziałam, że jest, ale nie wiedziałam gdzie. Okazało się, że całkiem blisko mojego mieszkania. Myślę, że zapiszę się w październiku albo w listopadzie. Czego to człowiek nie odkryje, kiedy ma chwilę czasu?
Bilans:
7:15 - kromka chleba białkowego - 60
mus dla niemowląt 160 g - 117
9:40 - mus dla niemowląt 190 g - 119
12:00 - kawa z mlekiem - 20
baton proteinowy - 176
14:00 - 2 kromki chleba białkowego - 120
4 plasterki salami - 28
17:00 - jogurt 125 g - 96
19:00 - mus dla niemowląt 190 g - 162
Razem: 898 kcal.
Wieczorem biegałam przez 42 minuty.
Może zauważyłyście, że ostatnio moje bilanse nie są głodowe. Tyle, ile dzisiaj zjadłam, to dla mnie bardzo dużo jedzenia. Robię to jednak świadomie. 28 września jadę do rodziców na 2 tygodnie. Będą mnie kontrolować i będę musiała jeść więcej. Oczywiście nie zamierzam się obżerać, ale pewnie będę musiała jeść więcej niż tutaj. Czasami też na pewno wpadnie np. kawałek ciasta. Zdecydowałam więc, że świadomie będę jeść teraz trochę więcej, żeby podczas pobytu w Polsce mój organizm nie przeżył szoku. Trochę więcej, czyli na granicy 600-900 kcal. Dla mnie to dużo.
Nie planowałam drugiej części postu o unikaniu napadów, ale tak wyszło. Popatrzcie na mój dzisiejszy bilans. Zjadłam prawie 900 kcal. Przekroczyłam o 300 kcal normalne bilanse. I co się stało? NIC. Nie zjadłam przecież nic zakazanego. Mój brzuch nadal jest płaski. A co by się stało, gdybym zaczęła żreć jak świnia, bo i tak już przekroczyłam bilans? Mój brzuch byłby wypukły i czułabym się jak ostatnia szmata. Ja jednak nie rzuciłam się na lodówkę. Nie ma żadnego powodu, dla którego miałabym to robić, bo przecież nie zawaliłam diety. Chudnę dalej! Gdybym zaczęła się obżerać, to tylko zaprzepaściłabym włożony wysiłek. Na dodatek biegałam i nie szukałam od tego wymówki.
Jeśli mam już zjeść więcej, to jem tylko dozwolone rzeczy. Od tego przecież nie przytyję. Gdybym zaczęła jeść, co popadnie, to tylko bym sobą gardziła. Nie byłoby nic więcej poza pogardą i nienawiścią do samej siebie. Ja wiem, że nic się nie stanie, jeśli przekroczę planowane bilanse o 200-300 kcal. Umiem na tym przestać, bo to wcale nie jest spieprzenie diety. Zawaliłabym dietę, gdybym pochłonęła potem 3000 kcal!!!
Tak jak Wam pisałam, nie robię z siebie żadnego guru. Ja po prostu piszę wszystko z własnych doświadczeń. Za dobrze pamiętam, co sama przeżyłam. Pamiętam ten ciąg. Pamiętam te dni, kiedy nie mogłam uwolnić się od jedzenia i kiedy jadłam non stop. Kładłam się spać, nienawidząc samej siebie. Pamiętam wymiotowanie. Pamiętam środki przeczyszczające. Już do tego nie wracam. Wystarczy mi sama myśl, jak strasznie się wtedy czułam. Już nigdy więcej nie chcę się tak czuć.
Dzisiaj nie kładę się spać, nienawidząc siebie. Mogę się położyć spać spokojna, z płaskim brzuchem i świadomością, że walczę dalej. Każda z nas musi sama zdecydować: czy chcę się obżerać i sobą gardzić czy nauczę się kończyć na jednym kawałku ciasta i będę dalej chudnąć? Każda z nas musi sama odpowiedzieć na to pytanie.
koncowka notki byla niesamowicie motywujaca ;) musze ja spobie w glowce powtarzac
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że przy takim napadzie często traci się zdrowy rozsądek. Bo jaki jest sens w pochłanianiu wszystkiego co tylko wpadnie w ręce i zaprzepaszczaniu wielomiesięcznych starań? Tak jakby przy napadzie było się zwykłą maszynką do pochłaniania ogromnych ton żywności. Tak jakby myślenie zaczynało szwankować. Podoba mi się Twoje podejście do tych spraw. Nawet jak się 'zgrzeszy' na diecie, nie warto rzucać się na kilogram słodyczy na raz.
OdpowiedzUsuńlubie te twoje notki takie motywacyjne, bo dalo mi to do myslenia i dzisiaj juz dzien idealny bo jadlam zdrowo malo a jednak nawet wieczorkiem cos tam podjadlam i jak szlam sie myc to weszlam na wage i dalej ladne 80,5 a nawet moze mniej niz wczoraj? ;) i pomyslec ze moja porcja kolacjowa byla na duzym talerzu obiadowym ;P przegielam troche ale to tylko omlet ala dukan i starte jablko duszone ;) wg mojego menu. ale super :D dziekuje ze jestes :* i bardzo dobrze ze zaczynasz jesc wiecej i ze przygotowuje sie to odwiedzin u rodzicow i ze zamiezasz jest tam calkiem normalnie, a przynajmniej ze nie bedzie zadnych awantur ze "znowu sie odchudzasz" ;) pozdrawiam, milego weekendy!!! dozobaczenia w poneidzialek ;)
OdpowiedzUsuńWidocznie udało Ci się wypracować naprawdę silną wolę :D Gratuluje. Przecież najłatwiej jest powiedzieć "I tak już przytyje, to się przynajmniej objem", ale to właśnie w nas samych musimy znaleźć siłę ,żeby tego bezdennego żarłoka mózgowego uciszyć.
OdpowiedzUsuńMogłabyś napisać w jakim markecie kupiłaś owo salami i jakiej jest marki?
Niemiecki supermarket Edeka, niemiecka marka "Du darfst" :)
UsuńMam racje, samokontrola jest bardzo ważna i trzeba ją wyćwiczyć. Wystarczy tylko chcieć. ;)
OdpowiedzUsuńTwój organizm jest jakiś nadzwyczajny, skoro po głodówce 400 kcal zwiększyłaś kalorie do 900 i nadal chudniesz. Normalnie się tyje po takiej zmianie. I to, że włosy ci nie wypadają przy takich niedoborach (przez długi okres czasu jadłaś same bezwartościowe węglowodany z chlebka tekturki). Zgłoś się do jakiegoś instytutu naukowego niech poddadzą się badaniom, będziesz sławna jako jedyny taki nadzwyczajny przypadek, odbiegający od normy w odchudzaniu. Twój organizym to normalnie cyborg jakiś ;-) Każdy inny by się już sypał.
OdpowiedzUsuńNie każdy by się sypał. Ja kiedyś przez długi czas nie jadłam prawie nic, a później chudłam na 1000 kcal. Mam ładne włosy, paznokcie, skórę, nic mi się nie sypie ;)
UsuńJeśli nie ma okresu, to sypie się wszystko. Gorzej już być nie może.
UsuńPo pierwsze to były tygodnie, kiedy byłam na diecie 400 kcal, ale nie było to tak długo. Nie było tak, że przez dłuższy czas jadłam codziennie 400 kcal.
UsuńBezwartościowe węglowodany zawsze u mnie są, ale w rozsądnych ilościach. Z niczym nie przesadzam.
Czy dalej chudnę? Nie wiem, bo ostatnio mam zastój wagi.
Co do włosów, to sama się dziwię, że mi nie wypadają.
Myślę, że wiele zawdzięczam dobrym zadatkom genetycznym.
Widząc mnie, nikt by nie pomyślał, że byłam lub jestem na drastycznej diecie.
Dobrze, że teraz nie wymiotujesz i jesz trochę więcej, myślę, że i tak schudniesz, a łatwiej Ci będzie u rodziców i później przy wychodzeniu z diety :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że zwiększyłaś limity przed przyjazdem do Polski. To bardzo rozsądne! Myślę, że nadal byś chudła gdybyś codziennie tyle jadła :)
OdpowiedzUsuńBardzo motywują mnie Twoje notki!
Właśnie dlatego robię sobie 2 tygodnie przerwy - chcę się oduczyć napadów. Właściwie to robię to dzięki Tobie, bo po przeczytaniu Twojego posta, że nie warto 2 dni trzymać dietę, a kolejne 3 dni się obżerać, zdałam sobie sprawę, że muszę się sprawdzić - sprawdzić swoją wytrzymałość. Dziękuję ;*
OdpowiedzUsuńZ całego serca życzę Ci powodzenia :)
UsuńZmieniłam bloga, mam nadzieję że wpadniesz kochana;):****
OdpowiedzUsuńteż kiedy mam ochotę coś zjeść i wiem że jem za dużo nie wybieram niedozwolonych produktów, owoce, musli +jogurt .. albo coś w tym stylu - i jest ok, waga po prostu stoi w miejscu. Nie wiem dlaczego ale już zauważyłam że jak zjem np. w ciągu dnia 800 kcal tylko ze zdrowego jedzenia to chudnę, a jak tą samą ilość kcal z 'niedozwolonych produktów' to waga idzie w górę !
OdpowiedzUsuńsuper,że biegałaś..
OdpowiedzUsuńI fajnie też ,że zwiększyłaś limit w samą porę ; )
kochana dla mnie 75-900 to bardzo duzo ... jakos z zupami daje rade... gdyz wlewam do talerza siostry i ona je za mnie... chyyba ze taka zupa jak np barszcz czerwony tylko z jajkiem to licze tylko jajko bo uwazam ze barszcz czysty to tak jak jakis napoj... takze jakos brne dalej w to... :)
OdpowiedzUsuńwww.anoraks.blog.onet.pl