niedziela, 28 października 2012

Wędrówki

Wczoraj rano poszłam na korepetycje do znajomych. Strasznie się ochłodziło. Pewnie i tak nie można porównać tego z tym, co jest w Polsce, ale jak na tutejsze warunki - jest zimno. Dobrze, że nie ma tu takiej zimy jak w Polsce i że prawie wcale nie pada śnieg. Rozmawiałam dzisiaj z siostrą na Skypie i mówiła mi, że strasznie zimno u nich jest.

W zimie najbardziej nienawidzę tego, że kiedy tylko wyjdę z domu, to oczy mi zaczynają łzawić, a poza tym ciągle muszę wydmuchiwać nos. Zazdroszczę ludziom, którzy normalnie idą przez miasto. Ja zawsze mam zapas chusteczek higienicznych, bo ciągle płaczę. Mam ten problem przez cały rok - kiedy wiatr wieje nawet lekko, to już z moich oczu leją się łzy.

Na wczoraj na 13:30 byłam umówiona z przyjaciółmi na pieszą wędrówkę. Poszłam do nich na drugi koniec miasta. Podjechaliśmy kawałek samochodem i potem wędrowaliśmy po okolicznych szlakach, szliśmy ponad 20 km, prawie 4 godziny chodzenia. W połowie byłam strasznie zmęczona, a na dodatek bolał mnie żołądek, ale dałam radę. Tylko słabo mi się robiło w niektórych momentach, gdzie były strome fragmenty szlaku i pod nimi zbocze. Mam lęk wysokości, ale wytrzymałam. Panicznie zawsze się boję, że spadnę. Będę chodzić z moimi przyjaciółmi częściej na takie wędrówki. Dużo kalorii można spalić w ten sposób, a poza tym bardzo ich lubię.

Jednak na początku nie założyłam rękawiczek i potem palce mi tak skostniały, że nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam ani założyć rękawiczek, ani się napić. Potem długo się męczyłam, żeby otworzyć mieszkanie. Ręce długo trzymałam na grzejniku, żeby wróciły do normalnego stanu. Zobaczyłam wtedy kolejną zaletę diety: spodnie mogę zdejmować bez rozpinania zamka, a przy takich skostniałych palcach byłoby to całkowicie niemożliwe.

Byłam na siebie wściekła, bo po tej wędrówce chciałam pójść do supermarketu, skoro już byłam po drugiej stronie miasta. Zapomniałam jednak karty do bankomatu. Musiałam więc wrócić do siebie i potem znowu szłam na drugą stronę miasta. Kupiłam wczoraj warzywa (dynię, paprykę, pomidor), owoce (białe brzoskwinie, gruszki, mandarynki), pieczarki, cappuccino light, herbatę brzoskwiniowo-morelową, mrożone maliny, 2 musy dla niemowląt, kawę, jogurty naturalne.

Dzisiaj msza była wyjątkowo w kościele po drugiej stronie miasta. Tak jest raz na kilka miesięcy. Nie lubię tego, bo nigdy nie mogę znaleźć tego kościoła. Co z tego, że słychać bicie dzwonów? Wież nie widać, bo wszystkie budynki są wysokie. Poza tym w tych wąskich uliczkach trudno się połapać. Na szczęście spotkałam znajomą, to z nią poszłam do kościoła. Popołudniu ogarnęłam mieszkanie, bo przyszli do mnie znajomi. Później ugotowałam moją potrawkę z warzyw i kurczaka - będą obiady na kilka dni. Dodałam dużo dyni - uwielbiam ten wariant.

Bilans ze wczoraj:
9:00 - 2 muffinki białkowo-otrębowe - 150
jogurt naturalny 150 g z otrębami - 70
12:30 - 3 mentosy - 36
orzech włoski - 26
bigos - 200
małe jabłko - 50
18:00 - jabłko - 70
19:30 - baton proteinowy - 142
cappuccino light - 35

Razem: 779 kcal.

Dzisiaj:
9:45 - gruszka - 70
mandarynka - 27
biała brzoskwinia - 50
cappuccino light - 35
12:30 - cappuccino light - 35
mus dla niemowląt zbożowy 190 g - 107
3 mentosy - 36
14:00 - cappuccino light - 35
2 orzechy włoskie - 52
16:10 - mus dla niemowląt brzoskwinia/marakuja 190 g - 109
17:00 - cappuccino light - 35

Razem: 591 kcal.

Miałam iść dzisiaj pobiegać, ale za bardzo mnie bolą nogi po wczorajszej wędrówce. Teraz siadam z książką. 

Wczorajsze śniadanie:
Wczorajszy obiad:
Na dzisiejsze śniadanie pokroiłam sobie brzoskwinię, mandarynkę i gruszkę:
Czy nie wygląda pysznie?

23 komentarze:

  1. ja od zawsze lubię takie owocowe salatki. Ło ja bym pewnie nie dałabym pełnienie rady sprostać tej wędrówce. Bilans masz sliczny. Mój się nie zmienił. Odkąd dalas przepis tych babeczek mówię że sb zrobię ale coś mi to nie wychodzi -.- Trzymaj się i chudnij.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też tak mam ,że w zimie strasznie łzawią mi oczy, nie znosze tego brrr. Piękne bilanse jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. pysznie pysznie ;D ja też lubię bardzo piesze wędrówki :) fajna pupa i uda są dzieki nim ;D wiec warto - dla mnie super relax :) wiec jak zparaszają to chodź z nimi czesciej :) zawsze to jakas rozrywka i kontakt z ludzmi :) a co do religii i kosciola - to normalnie katolicyzm czy jakas inna wiara? ja jestem tolerancyjna i mozesz mowic smialo ;) ja np juz nie wierze w boga, ale wierze w siebie, a moj P. jest greko katolik czyli inny ;) niz reszta, ale i co z tego ;) i tak go kocham haha ;P pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem katoliczką i dlatego jestem przeciwniczką Halloween, bo w ten sposób wypaczane jest święto zmarłych. To tak jak z Bożym Narodzeniem: przez prezenty ludzie zapominają o tym, co naprawdę jest ważne. Każdy myśli tylko o prezentach.

      Usuń
  4. Super, że masz takich przyjaciół, z którymi możesz tak aktywnie spędzać czas. Większości moich znajomych nawet nie da się wyciągnąć nawet na zwykły spacer.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sałatka musi być pyszna. Dobrze, że spędzasz aktywnie czas w miłym towarzystwie :). Spaliłaś pewnie ogromną ilość kalorii i fajnie spędziłaś czas. Zabawne, bo ja dzisiaj miałam podobną przygodę z dłońmi. Z tym, że ja miałam założone rękawiczki :P

    Świetne bilanse. Trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoje życie tak bardzo mnie inspiruje! To, że sama możesz decydować o sobie, jeść tak nisko kalorycznie, robić co chcesz to dla mnie jakieś marzenie. Wiem, że masz swoje problemy, ale i tak bardzo mnie to motywuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To największa zaleta mieszkania samej. Robię, co chcę i kiedy chcę :) U moich rodziców nie byłoby mi trudno być na diecie, ale wiadomo, że w wielu aspektach musiałabym się liczyć z innymi, a tutaj nie muszę :)

      Usuń
  7. współczuję ci tego lęku wysokości. Chociaż ja mam tak samo z wodą - jak pływałam łódką to cały czas bałam się, że wypadnę i się utopię, mimo, że nie było wiatru i tylko lekko kołysało łódką...
    Takie wędrówki są świetne, pewnie widoki też były piękne... mnóstwo kcal spalonych i jaka frajda.
    Bilanse jak zwykle rewelacja, tym bardziej że większość to płyny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Twoje jedzenie jest zawsze takie kolorowe i pyszne :) Muszę chyba zacząć trochę Cię naśladować, bo u mnie monotonia się wkrada.

    OdpowiedzUsuń
  10. taak. tu jest bardzo zimno i jest już dużo śniegu.
    zazdroszczę wędrówki :) pewnie dużo kcal spaliłaś i samo w sobie fajna sprawa. ja chyba nie znam osoby, która by ze mną poszła na coś takiego.. coraz więcej biernych i leniwych ludzi jest, no naprawdę.. na dodatek jak chcę pójść na spacer, czy gdzieś iść to prawie zawsze wolą podjechać samochodem, a tak zero ruchu.
    kurcze.. ciekawi mnie ta biała brzoskwinia. nie widziałam jej nigdzie. podobna jest w smaku?

    OdpowiedzUsuń
  11. kocham sałatkę owocową! a piesza wędrówka godna podziwu, na pewno spaliłaś mnóstwo kalorii, ja nie wiem czy bym wytrzymała kondycyjnie, dlatego tym bardziej gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Smacznie wygląda, nawet bardzo ;) Wędrówka też dobra sprawa, zawsze trochę ruchu. A e dodatku w przemilym towarzystwie ;) Dobrże, że jakoś brniesz do przodu ;) ojjj zima daje o sobie znać, ale to nie przeszkadza w uprawianiu sportów, nie mnie ;) Oczywiście pociągi już robią jakieś niespodzianki ale po za tym jest okok, chociaż dla CIEBIE to faktycznie nie ciekawie, skoro tak ja przezywasz :/ ale trzymaj SIE taaam :* chudnij

    OdpowiedzUsuń
  13. Dopiero niedawno trafiłam na Twojego bloga i muszę powiedzie, że bardzo mi podoba. Przeczytałam Twoją historie i to mnie niesamowicie zmotywowało do nauki,(mówię szczególnie o części 2) a czytając ostatni fragment miałam wrażenie, że to o mnie. Też wymiotowałam, porównuje się do każdej dziewczyny jaką zobaczę na ulicy czy w telewizji - zawsze mam wrażenie, że są ode mnie chudsze (nawet jeśli jest inaczej) ja też boje się, że gdy zjem cokolwiek zaraz przytyję i nie potrafię nie liczyć kcal. Różni mnie to, że ja nigdy nie myślałam, że to zachowanie typowe dla Any... Wygląda na to, że jeszcze dużo muszę się dowiedzieć na temat pro Any i siebie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja właśnie tak się czuję i tak myślę. Kiedy tylko zjem czasami coś ponad plan, to jest panika, chociaż staram się myśleć rozsądnie...

      Usuń
  14. Wczoraj wreszcie miałam chwilkę, żeby nadrobić czytanie Twoich postów. ;) Jak zwykle nieugięta.. Podziwiam i mam zamiar naśladować, bez zbędnych napadów. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. patrzylam walsnie na kilka słow o tobie na blogu, i zasntawiam sie jak wygladalas jak wazylas te 65 w powornwnaniu do teraz i na co ci te 48, i tez mam pytanie od kiedy to twoje pro ana cię w ciąglo, i co robilas przez 2lata ze tylko schudlas 3kg? co w tedy czulas i jak sie czlas np w roku 2010 ;P takie mam filozoficzne zadumania o tobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. co tam długo Cię nie ma, hmm? ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. mega miska owsianki budyniowej :) to tak pół szkl. dowolnej mieszanki otrębów i płatków zalewasz wodą do pełna i do lodowki na noc. i rano tą papkę dajesz do garka + słodzik i gotujesz, w tym czasie do pół szklanki chudego mleka dodajesz 1 łyżkę puddingu/budyniu - o dowolnym smaku - ja lubię śmietankowy, ale podobno tofii czy truskawkowy też pycha - no i mieszasz w mleku dokłądnie proszek, i wlewasz do owsianki :) i gotujesz aż zacznie gęsknieć i jeszcze z 3 min gotujesz i gotowe :) podajesz z dowolnymi owocami ;D

    OdpowiedzUsuń