piątek, 4 stycznia 2013

Nie ma tego złego

Najpierw odpowiedzi na komentarze:

1. Lana, nie skasowałam Twojego komentarza. Wiesz, że nigdy bym tego nie zrobiła. Pewnie to blogspot znowu jakieś numery odstawia i komentarz po prostu się nie pojawił... Tak jak kiedyś pisałam: nawet gdyby któraś z Was mnie bardzo krytykowała, to nie skasuję komentarza. Wy macie do tego prawo. Nikt inny.
2. Ja tak właśnie robię, że losowo czytam różne fragmenty Biblii. Wczoraj też to zrobiłam i pomogło.
3. Teoretycznie mogłabym poprosić rodziców o pomoc, ale oni sami mają tyle pieniędzy, że wystarcza tylko na bieżące wydatki, więc nie chcę ich jeszcze obciążać. Wierzę w to, że sobie poradzę. Nie mam wyjścia. 
4. Dziewczyny, jeśli którejś z Was nie ma w linkach u mnie, to musicie mi o tym napisać. Robiłam wczoraj porządek w linkach, ale być może o czymś zapomniałam. 

Dzisiaj nie robiłam kompletnie nic. Wstałam o 11:30, musiałam odespać podróż. Miałam pójść do banku, ale nie chciało mi się. Przez cały dzień tylko oglądałam serial i czytałam coś w necie. Dobrze przynajmniej, że rozpakowałam walizkę. Jutro muszę zabrać się za jakąś konkretną robotę. Nie wiem jeszcze, co to będzie, ale będzie. Mogłam zadzwonić do przyjaciół, żeby się na jutro zapowiedzieć, ale tego też nie zrobiłam i będę jutro siedzieć sama. A może nie wychodzę dlatego, że boję się, że coś mi się stanie? Nie mogę popadać w paranoję, przecież muszę opuszczać mieszkanie. Chociaż z drugiej strony - strach przed jakimś wypadkiem skutecznie mnie dzisiaj powstrzymał przed pójściem do supermarketu. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Bilans:
- 5 ciastek owsianych
- baton proteinowy
- krokiet

Oprócz tego krokieta nie miałam zamiaru nic jeść, ale dojadłam jeszcze to, co miałam w szafkach i co nie wymagało żadnego przygotowania. Dzięki temu, że zjadłam tego krokieta, których zapas dała mi mama, poczułam się jak w domu. Kiedy otworzyłam okno, usłyszałam rozmawiających na ulicy Niemców. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że znowu jestem w Niemczech.

Za chwilę chyba pójdę spać. Muszę się wyspać, bo jutro wypada zrobić w końcu coś pożytecznego.

12 komentarzy:

  1. Ja nie lubię języka niemieckiego i nie wytrzymałabym chyba tam tak długo..
    Jak to mówią do wszystkiego można się przyzwyczaić.. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. też mam czasami takie dni, że tylko siedzę przed telewizorem albo śpię. Czasami dobrze jest tak sobie odpocząć ale trzeba uważać żeby nie stało się to codziennością.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno sobie poradzisz. Zresztą, tak jak pisałaś, masz zapas owsianek. Jak będziesz tyle je jadła to na pewno nie przytyjesz, one mają fajne właściwości.

    Mam tak samo, że kiedy wracam do Belgii to nie czuję zmiany, dopiero kiedy usłyszę ludzi, których w dodatku nie rozumiem, dociera do mnie że zmieniłam miejsce pobytu.

    No cóż. Powodzenia w przetrwaniu ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. To ciśnij tych korepetycji jak najwięcej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że masz trochę zapasów. Rzeczy z domu i owsianki to zawsze coś. Ale postaraj się odwiedzać przyjaciół. W końcu długo się nie zobaczycie jak wrócisz do Polski.
    Trzymaj się :*
    A z jedzeniem na pewno sobie poradzisz. W końcu jesz bardzo malutko.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie przejmuj się niczym tylko idź spać. Ja najchętniej zrobiłabym to samo, ale nawał roboty i pracy niestety na to nie pozwala.
    Życzę ci, żebyś zebrała nowe zapasy energii na przyszłe dni i nie poddawała się, bo bilanse masz naprawdę dobre. :) Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Musisz się wziąć w garść. Prawda jest taka, że mimo wszystko łatwiej będzie Ci znaleźć jakąś pracę w Niemczech, niż w Polsce. I na pewno lepiej płatną. A pieniądze to tylko pieniądze. Kasę zawsze można jakoś zorganizować.
    Dodaję do linków. Już kiedyś odwiedzałam Twojego bloga, jak jeszcze miałaś go na Onecie. Ja też zmieniłam sobie na bloggera - tam nie dało się wytrzymać. I zaczynam, po raz kolejny, wszystko od nowa.
    Pozdrawiam.
    http://janevivre.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj!
    Zaglądam na Twojego bloga już od dłuższego czasu, nawet umieściłam go w swojej linkowni..
    Zgadzam się z Jane Vivre i resztą dziewczyn. Nie martw się, wszystko się ułoży - jak to banalnie brzmi.. ale taka prawda. Czasem (czasem często :| ) jest gorzej żeby potem moglo być lepiej :) Odpocznij, nabierz sił i walcz o szczęście :)
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja takie okresy trudne w swoim życiu po czasie wspominam bardzo dobrze przynajmniej pod kątem zrzucania wagi. To sytuacja niekomfortowa, ale ma swoje plusy. Będziesz chudziutka, śliczna, i dumna z siebie, że dałaś radę. Zobaczysz :-) wiem to :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Źle sformułowałam pytanie. Powinnam napisać ,że chyba skasował sie moj komentarz czy coś w tym stylu bo wiedziałam ,że sama tego nie zrobiłaś :) . Ja przez cały weekend nie zrobiłam kompletnie nic pożytecznego. Leżałam i leżałam... Jedyne dobre to to ,że wkońcu zaczęłam diete. Trzymaj sie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam Greto. Cóż, chciałam tylko napisać, iż założyłam bloga i liczę na to, że mnie odwiedzisz. Trzeba się reklamować, nie? ;)

    Dobrze mówisz, nie popadaj w paranoję!

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ladny bilans ;) Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń