czwartek, 3 stycznia 2013

Fuck it all, bo i tak wszyscy umrzemy

Właśnie wróciłam do Niemiec. Otworzyłam pismo z urzędu, w którym przeczytałam, że odbierają mi moje źródło utrzymania. Podejrzewałam, że tak będzie. Nie mam więc już nic. Nie mam na jedzenie, czynsz zapłacę z oszczędności. Potem się zobaczy. W szafce mam na szczęście jeszcze parę rzeczy do jedzenia. Dobrze, że mama zapakowała mi chleb i krokiety, a poza tym w Polsce kupiłam sobie owsianki, to nie umrę. Na razie, bo potem nie wiem. Nie mam nawet na bilet do Polski, więc muszę jakoś zarobić pieniądze, żeby wrócić. Muszę zarobić te pieniądze do końca stycznia. Oto plan: zarobię na korepetycjach i nie będę w ogóle kupować jedzenia, a w razie gdybym już umierała, to kupię sobie jakąś suchą bułkę. Jutro zadzwonię po bilet na koniec stycznia i ucieknę stąd. W najgorszym wypadku pożyczę pieniądze na bilet.

Najgorsze jest tylko, że już nie mam ubezpieczenia zdrowotnego. Na wtorek miałam umówioną wizytę u psychologa, bo chciałam się leczyć z moich zaburzeń odżywiania. No cóż, widocznie nie było mi to dane. Muszę teraz być bardzo zdrowa, nosić czapkę i szalik, bo nie mogę zachorować. Muszę też odwołać wizytę u dentysty. Mam nadzieję, że nie zemdleję na ulicy. Cóż, już wiele razy byłam w opłakanej sytuacji, ale tak źle nie było jeszcze nigdy. Nie chcę jednak narzekać, bo przynajmniej mam dach nad głową.

W tym wszystkim widzę jednak znak od Boga: w Polsce byłam na spowiedzi przed świętami i dostałam pokutę, żeby zabrać ze sobą do Niemiec Pismo święte. Zrobiłam to i teraz czuję otuchę i pocieszenie. Jestem wdzięczna, że dostałam taką pokutę.

No nic, teraz trzymajcie za mnie kciuki, żebym jakoś przeżyła. Greto, tylko nie płacz. Jesteś silna.

Od jutra znowu dokładne bilanse. Czuję, że ważę jakieś 56 kg, więc trzeba się wziąć za siebie. Znowu potwierdza się to, że oprócz diety nic ode mnie nie zależy. Zawsze to wiedziałam.

19 komentarzy:

  1. Kurczę, współczuję, zaglądam tu bardzo długo i podziwiałam Cię zawsze za Twój upór i to, że nauczyłaś radzić sobie z napadami, że jesteś tak ambitna i silna. Jednak niestety o czym się też przekonałam niejednokrotnie nie wszystko zależy niestety od nas. I właśnie - jedzenie - jedyne co jest osiągalne do kontrolowania napędza nas dalej. Staram się jednak spojrzeć na to, że może dane jest Ci wrócić właśnie do Polski, może tu znajdziesz w końcu jakiegoś specjalistę, który Ci pomoże, a może czeka na Ciebie tutaj miłość, kto wie co przyniesie Ci los. Takie punkty zwrotne często obracają wszystko do góry nogami, mam nadzieję i trzymam kciuki by obróciły się w jak najlepszą stronę.

    jak byś chciała, czy ktokolwiek inny z Was Motylki odwiedzić mnie to zapraszam : www.nietypowewyzwanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz nie możesz się poddać i musisz walczyć o swoje dobro. Trzymam kciuki za jakąś pracę, żeby wszystko się jakoś ułożyło.
    Ja też po świętach trochę przytyłam, ale szybko wszystko zgubiłam, więc tobie też się uda :).
    Powodzenia.
    you-have-to-be-strong.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh, Greto...::( Bardzo Ci współczuję. Ale nie martw się, na pewno zarobisz na korepetycjach i wrócisz do domu. Poza tym przecież mówiłas coś o drugim koncie, masz tez rodziców... Pewnie to ostatecznie rozwiązania, ale nie jesteś na tym świecie sama. Masz rodzinę. Bliskich. Wierzę, że wyjdziesz szybko na prostą..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ta myśl mnie pociesza: że mam dokąd wrócić :)

      Usuń
  4. Przerażające jest to co piszesz. Jak na razie jestem uzależniona od rodziców i niczego mi nigdy nie brakowało, o nic nie muszę się martwić.. Nie wyobrażam sobie nawet co teraz czujesz. Mam Cię pocieszać? To chyba nic nie da. Musisz poszukać szybko jakiejś pracy albo poważnie się zastanów nad powrotem do Polski. Z drugiej strony rozumiem dlaczego nie chcesz wracać, bo całe życie to też nie chciałabym być uzależniona od rodziców.. w końcu trzeba stać się samodzielnym. Mam nadzieję, że znajdziesz szybko coś co da Ci jakieś źródło dochodu..
    Powodzenia, trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy wrócę, to nie będę uzależniona od rodziców, bo zarobię na siebie - z tym, że znowu będę u nich mieszkać, a nie będzie mi łatwo znowu się do tego przyzwyczaić :(

      Usuń
  5. To chyba znak, że jednak pobyt w Niemczech nie jest Ci pisany. Przynajmniej nie teraz.
    To straszne, że tak nagle dostałaś te pismo.
    Musi Ci teraz być bardzo ciężko. Ale wiem, że jesteś silna. Dobrze, że masz przy sobie Pismo Święte. Przynajmniej wiesz, że nie jesteś sama ze swoimi problemami.
    Pomysł z korepetycjami jest bardzo dobry. W końcu jesteś z tym dobra. Uważaj tylko na siebie, żeby być zdrową.

    OdpowiedzUsuń
  6. czemu skasowałaś mój komentarz?

    OdpowiedzUsuń
  7. jejku tak mi przykro. mam nadzieje ze jednak jakos zarobisz pozbierasz sie mentalnie i szybko stąd uciekniesz! moze w polsce odzyjesz, kto wie takc zy siak trzymam mocno kciukibys znalazła siłe i ze wszystkim sie uporała! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. a rodzice nie mogliby Ci pomóc finansowo przez ten tydzień? dobrze że wracasz do Polski, może tutaj zapiszesz się do psychologa?

    OdpowiedzUsuń
  9. żebyś przetrwała te ciężkie chwile :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Eh, to jesteśmy w podobnej sytuacji finansowej. Mnie czeka miesiąc na tanim chlebie i pasztecie (tak pół żartem, pół serio..) Ale jakoś trzeba dać radę. ;)
    Masz rację, że w dzisiejszych czasach studia tracą znaczenie i swoją wagę. Masz to 'mgr' czy nie, o pracę i tak trudno. ;/ Ja studiuję Pedagogikę Opiekuńczo-Wychowawczą.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przykro mi, że masz teraz taką ciężką sytuacje! Mam nadzieję, że mimo wszystko jakoś wytrwasz i uczyni Cię to silniejszą! Trzymam za to bardzo mocno kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Greta czasem musi być gorzej, żebyśmy potem docenili to, że jest lepiej - to mnie zawsze motywuje i nie pozwala się załamywać w trudnych chwilach. Trzymaj się. Dasz radę :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Greta! jesteś taką silną osobą! Wytrwasz Kochana:*
    Cóż sytuacja jest beznadziejna ale nie bez wyjścia.. Dobrze, że masz Biblię.. Bóg nie pozwoli Cię skrzywdzić.. Kiedyś spojrzysz na tą sytuację z perspektywy przeszłosci i powiesz sobie: "jestem zajebi** - dałam radę!"
    W tej trudnej sytuacji życzę Ci zdrowia, wytrwałości i żeby wszystko inne układało się już pomyślnie - bez innych dodatkowych przeszkód:*:*:*:*

    ps. z tym losowym fragmentem Pisma Świętego, o którym pisze Olusia - to się sprawdza. Kiedyś tak robiłam i zawsze w jakiś sposób zaczynałam dostrzegać dodatkowe rozwiązania z trudnych sytuacji. Musze do tego wrócić.

    Wierzę że wytrwasz!:*

    OdpowiedzUsuń
  14. fajne http://i2.pinger.pl/pgr185/d3a99e93001deab15016bc22/1343127418_xsruzf_500.jpg

    OdpowiedzUsuń
  15. nie wiem co mam powiedzieć, może to znak że powinnaś wrócić do domu do polski? wierze że jakąś z tego wybrniesz jesteś śliną kobieta i nie raz nam to udowodniłaś

    OdpowiedzUsuń
  16. Twój komentarz jest optymistyczny :)

    OdpowiedzUsuń