piątek, 3 sierpnia 2012

354 / Moja motywacja

Długo wczoraj czytałam książkę i o 3 w nocy miałam już iść spać, kiedy pomyślałam, że dobrze byłoby pouczyć się chwilę hiszpańskiego. Uczyłam się jeszcze z pół godziny i usnęłam jakoś koło 4. Jak zwykle wstałam późno. Dzień zleciał mi dzisiaj leniwie. Teraz jeszcze poczytam i potem obejrzę jakiś film. Jutro trzeba będzie zrobić coś konkretnego, bo mam już bałagan w mieszkaniu.

Bilans:
11:30 - kawa z mlekiem - 30
jogurt naturalny 150g z otrębami - 60
14:00 - gorący kubek - 74
17:30 - brązowy ryż, porcja 55g - 190

Razem: 354 kcal. 


Dzisiaj opowiem Wam więcej o mojej motywacji. Na dole bloga są moje zasady. Jeszcze na starym blogu na początku było ich 17, teraz jest ich już 52. 

Dziewczyny, ja zaznaczam w tym momencie, że nie jestem żadnym guru ani że nie robię z siebie żadnego autorytetu. Przecież też w przeszłości zaliczałam porażki i pewnie jeszcze je zaliczę. Piszę to tylko po to, żeby Wam lepiej wyjaśnić, jak udaje mi się trzymać dietę. Nie krytykuję żadnej z Was, bo wiecie, że zawsze Was wspieram i jestem po Waszej stronie. Myślę jednak, że mój sposób myślenia może którejś z Was pomóc. Piszę to z własnych doświadczeń. Oto, co sobie zawsze powtarzam:

1.       Brak motywacji nie istnieje. Istnieje tylko lenistwo i wymówki. Co to tak właściwie znaczy brak motywacji? Jak można nie mieć motywacji, żeby wyglądać lepiej? Właściwym słowem jest tu lenistwo. Łatwiej jest nic nie robić niż wziąć się za siebie. Ja nienawidzę wysiłku fizycznego, a mimo to prawie codziennie biegam. Nie ma wymówek. 

2.       Nie użalam się nad sobą. Użalanie się nad sobą może mieć fatalne skutki. Ja jestem silna i zamiast użalać się nad sobą, zajmuję się czymś. Czytam, oglądam serial, sprzątam, prasuję – wtedy nie myślę o jedzeniu. Nie można się nad sobą użalać, bo np. inni jedzą ciasto, a ja nie mogę. To fakt, że teraz nie możesz, ale kiedyś będziesz mogła sobie na to czasami pozwolić. Po co jeść to ciasto teraz? Przecież poczujesz się gorzej, a nie lepiej. Czy warto? 

3.       Nie zazdrość innym, że jedzą normalnie albo że mogą jeść, co chcą. Zazdrościć innym możesz bogactwa albo szczęścia w życiu osobistym. Jedzenie to nie jest nic, czego można zazdrościć. To przecież nie wielka willa nad morzem albo wygrana w loterii. 

4.       Kiedy mam straszną ochotę zjeść coś słodkiego, np. kiedy przechodzę koło piekarni albo cukierni, to zatrzymuję się na chwilę i zadaję sobie w myślach pytania: „Czy naprawdę chcesz to zjeść? Czy naprawdę tego potrzebujesz?” Powtarzam je sobie kilka razy, coraz intensywniej. To zawsze pomaga. 

5.       Zawsze kiedy mam ochotę na coś słodkiego, myślę o wyrzutach sumienia. Myślę o tym, jak będę się potem czuć. Wyobrażam sobie to uczucie. Wyobrażam sobie, jak wyglądałaby wtedy reszta dnia. Wtedy wiem, że po prostu nie warto. 

6.       Nie pogarszam swojej sytuacji. Kiedy już zaczniesz jeść, to nie możesz przestać. „Skoro już zawaliłam, to mogę jeść dalej. Dietę zacznę od jutra” – to największy błąd. Kiedy już zdarzy ci się zjeść pączka, kawałek ciasta, chipsy albo hamburgera, to wyłącz takie myślenie!!! To jeszcze nie jest aż tak wielka tragedia, jeśli zjesz jedną zakazaną rzecz. Po co jeść dalej i pogarszać swoją sytuację? Dieta trwa dalej, nie kończy się w momencie, kiedy zjesz tego pączka. Nie ma czegoś takiego, że skoro już zjadłam pączka, to wszystko jest mi obojętne, bo zawaliłam. To największy pokaz słabości. Ja tydzień temu zjadłam 2 gałki lodów, a mimo to nie jadłam dalej. Skończyłam na tych dwóch gałkach. Dieta dalej trwała. Potem nie zjadłam już nic i dalej chudłam. A czy chudłabym, gdybym zaczęła żreć, bo zjadłam już te 2 gałki? No właśnie… 

7.       Myślisz, że mi nie jest ciężko? Oczywiście, że jest. Jakie ty masz usprawiedliwienie? Ok, ty mieszkasz z rodziną. Widzisz, jak inni jedzą. Ja mieszkam sama, może mam trochę łatwiej. Ale teraz nie pracuję, całe dnie siedzę sama. Jestem naprawdę samotna i często smutna. Przecież mogłabym się pocieszać jedzeniem, a tego nie robię. Nie mam w tej chwili pieniędzy, ale mogłabym poprosić rodziców o przelew. Gdybym chciała, to opychałabym się. Ja jednak nie chcę. 

8.       Popatrz na gwiazdy, które schudły. Też nie zawsze były chude, też musiały włożyć dużo wysiłku, żeby tak schudnąć. Jesteś człowiekiem takim jak one, więc też możesz. Fakt, że one miały osobistego trenera i dietetyka. Ty nie masz, ale to nie znaczy, że nie potrafisz. Poza tym codziennie na ulicy widzisz chude dziewczyny. Ok, wiele z nich od zawsze było chudych, ale inne kiedyś były grube i potrafiły schudnąć. One są takimi dziewczynami jak ty, więc ty też potrafisz.

9.       Kiedy mam ochotę na coś słodkiego, to wyobrażam sobie grubego człowieka jedzącego pączka albo czekoladę. Czy chcę tak wyglądać? Odpowiedź jest prosta. Przecież codziennie widzisz takich ludzi, np. na ulicy. Co wtedy myślisz? Ja myślę tylko jedno: „OMG, to jest ohydne, jak on/ona może”. Czy chcę, żeby ktoś tak samo myślał widząc mnie grubą i jedzącą chipsy, lody albo kebab? No właśnie… Kiedy już schudnę, to będę mogła sobie od czasu do czasu pozwolić na takie rzeczy, jeść je publicznie i nikt nie będzie tak myślał, bo będę chuda. Ok, niektórzy są grubi, bo są chorzy albo uzależnieni od jedzenia, ale przecież ja nie jestem. 

10.   Nie traktuj wizyty u znajomych, imprez, wesela albo grilla jako usprawiedliwienia od diety. Nie można myśleć w ten sposób, że skoro jest impreza i inni jedzą ciastka i chipsy, to ja też mogę. Nie ma czegoś takiego. Ja też odwiedzam moich przyjaciół. Częstują mnie np. lodami, a ja odmawiam. Przecież są też inne rzeczy do jedzenia. 3 tygodnie temu byłam u przyjaciół na grillu, stół był zastawiony. Powiedzmy to sobie wprost: na każdym spotkaniu towarzyskim znajdzie się coś, co nadaje się do jedzenia. U moich przyjaciół na stole były chipsy, ciasto, surówki, bagietki, masło czosnkowe, truskawki. Do tego jedliśmy mięso z grilla. Dostałam na talerz to mięso, do tego wzięłam sobie surówkę. Przecież nikt mi nie wkładał do ręki bagietki i nie kazał jej smarować masłem czosnkowym, więc jej nie zjadłam. Ograniczyłam się do tego, co jest dozwolone. Potem inni jedli ciasto na deser, ja zadowoliłam się truskawkami. Naprawdę rzadko zdarza się takie spotkanie albo impreza, gdzie jest sam syf do jedzenia. W 99% znajdziesz coś, co jest dozwolone. Ok, jeśli idziesz na imprezę raz na miesiąc, to nic się nie stanie, jeśli zjesz coś więcej. Jeśli jednak chodzisz często na imprezy, to lepiej szukaj czegoś dozwolonego. Poza tym przecież możesz coś przynieść ze sobą i postawić na stół. Wiadomo, że czasami nie wypada, jeśli idziemy np. na wesele albo na chrzciny. Ale tak jak wyżej: zawsze znajdziesz na stole coś dozwolonego. 

11.   Czy chcę, żeby inni mi mówili: „no, ale przybrałaś na wadze”, „ta sukienka wyglądałaby na tobie lepiej, gdyby była dłuższa”, „masz kobiece krągłości”. Czy chcesz słyszeć takie słowa? Nie chcesz, dlatego zrób wszystko, żeby ich nie słyszeć. 

Ok, mam nadzieję, że nie zanudziłam aż tak bardzo i że którejś z Was się to przyda. Keep calm!

16 komentarzy:

  1. Wcale nie zanudziłaś! Z przyjemnością przeczytałam ta notkę i naprawdę mi to pomogło. Wiem teraz co powinnam myślec kiedy mam chwilę słabości. I chciałabym skopiować część z tych myśli na mojego bloga jakie dodtakowe zasady, wskazówki.:) Trochę przerobię i umieszczę u siebie na blogu:P Ależ ja kopiuję od Ciebie...aż wstyd. Ale mogę???:)

    Wiesz co jest śmieszne - Twojego bloga bardzo często sobie zostawiam na koniec do czytania. Bo myślę tak - zobaczę co u innych motylków a potem sobie spokojnie siadę i przeczyyyyytam, co u Grety.:) Fajnie piszesz notki - miło sie czyta.

    U mnie dzisiaj jest - "Keep going " xD

    3maj się!:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi czytać te słowa. Ja zawsze czekam z niecierpliwością na Twoje posty :) Czasami nie mam czasu od razu skomentować, ale zawsze od razu czytam :)

      Oczywiście, że możesz skopiować :)

      Usuń
  2. Nawet nie wiesz, jak dużego kopa motywacji mi zafundowałaś! Myślę, że będę czytać tę notkę za każdym razem gdy ogarnie mnie chwila słabości. :)
    Tak samo jak Porcelanowa. Ja czytam blogi motylków po kolei, ale gdy dochodzę do twojego to zazwyczaj tylko przeglądam, by móc na końcu (tak jak teraz) wygodnie usiąść i przeczytać co u ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. duża porcja motywacji i naprawdę trafnie ujęte rady. Zawsze podczas imprez objadałam się do granic. Jedno piwo i skok apetytu niesamowity. Jednak teraz za każdym razem będę sobie przypominać twoje słowa, dzięki !

    OdpowiedzUsuń
  4. Punkt szósty jest bardzo ważny i najtrudniejszy!

    OdpowiedzUsuń
  5. zgadzam się z Bridget !!! pkt 6 jest STRASZNIE TRUDNY, prawie zawsze zawalałam w takich momentach, ale z tym już koniec ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja miałam jedną podstawową motywację "jestem gruba i wstyd się ze mną pokazywać" oraz "ile można kupować wielkie koszulki, aby nie było człowieka widać" to mi starczało. Teraz z tą motywację trudniej, bo jak siedzę w domu to nie widzę w sobie grubasa, jedynie jak gdzieś wychodzę.
    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się z dziewczynami, też będę traktować tą notkę jako źródło motywacji. DZIĘKUJĘ!

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz rację. Szczególnie punkt trzeci dał mi wiele do myślenia. Jedzenie to nie jest nic, czego można zazdrościć. Muszę sobie, to chyba gdzieś zapisać, bo tak często o tym zapominam.
    Bilans jak zwykle wzorowy ;)
    Chudego dnia ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Greta super post! Bardzo mi sie podoba punkt 11. Teraz jak schudłam nie wyobrażam sobie zeby ktos powiedział do mnie "w końcu przytyłaś" o nieee, nie dam tej satysfakcji nikomu dlatego nie bede jesc słodyczy:)tylko same zdrowe rzeczy.
    Pozdrawiam
    Ananic

    OdpowiedzUsuń
  10. Ooo, to daje wiele do myślenia i jest duuzą dawką motywacji. Dziękuję za taką notke jest świetnia ,punkt 11 i 8 jest najlepszy. Mam nadzieję ,że się nie obrazisz jeżeli to skopiuje i zachowam to na pulpicie żeby w razie słabości na to spojrzeć :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skopiuj, co chcesz i co najbardziej do Ciebie przemawia :)

      Usuń
  11. Gretko, ten post dał mi dużo do myślenia i pozytywnego kopa. Dziękuję bardzo :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam kilka ostatnich postów, komentarzy i odkąd tutaj jestem (a to 3,5 roku), było zaledwie kilka przypadków, które budziły tak skrajne emocje. Nie wiem skąd się to bierze i zastanawiam się kto pisze takie nieprzychylne komentarze. Jeśli mnie nie interesuje dana sfera, po prostu nie zaglądam do niej w internecie. I wątpię, że inni ludzie chcą tracić swój czas i szperać w blogach tego typu. Chociaż "hejt" jest ostatnio modny. Mam jednak dziwne wrażenie, że ten jad wycieka od osoby, która jest z życiem pro ana jakoś związana.
    :*

    OdpowiedzUsuń