niedziela, 26 sierpnia 2012

449 / Moja historia. Cz. 5. Obsesja

Rano byłam w kościele. Dzisiaj zamiast zwykłej mszy był musical biblijny w wykonaniu dzieci. W całym kościele była piękna scenografia. Ten musical był naprawdę super. Występowały starsze i młodsze dzieci. Slodkie były takie małe szkraby, które tańczyły i śpiewały. Potem dekoracje zostały posprzątane i była jeszcze msza, ale już bez kazania. Bardzo mi się ten musical podobał, zresztą tu w kościele zawsze jest fajnie.

Dzisiaj strasznie leje. Jest zimno. Siedzę w grubym swetrze i piję gorącą herbatę. Super, że nie ma upałów, ale teraz niebo przez cały dzień jest bardzo ciemne i nastrój trochę depresyjny. Od jutra będzie lepiej, bo będę mieć więcej do roboty. Rozmawiałam dziś z mamą na Skypie. Jak zwykle pytała, czy coś jem. Potem uczyłam się hiszpańskiego, a także zaczęłam zgłębiać francuski, gdyż jutro zaczynam obserwować lekcje. Napisałam też artykuł na moją stronę, także zrobiłam coś pożytecznego.

No właśnie, jutro idę do szkoły na kilka godzin (hospitacja lekcji, dyżur w bibliotece), potem do znajomych. Nie będę miała popołudniu ani wieczorem czasu na zakupy, więc muszę wstać 2 godziny wcześniej i pójść do supermarketu rano. Muszę, bo nie mam prawie nic do jedzenia, a mam ochotę na moje ulubione musy dla niemowląt. Nie mam też jajek, pomidorów, pieczywa chrupkiego, wędliny i jeszcze kilku innych rzeczy. Mam tylko morele, parę jabłek i puszkę zupy WW.

Moja mp3 na szczęście sama się naprawiła. Uf! Miałam niezłą ulgę :) Chciałam pójść biegać, ale za bardzo leje. Szkoda.

Bilans:
10:00 - kawa z mlekiem - 30
2 wafle ryżowe - 52
2 kromki chrupkiego - 42
12:30 - kawa z mlekiem (mniej mleka) - 15
13:30 - 3 kromki chrupkiego - 63
gotowane jajko - 78
pomidor - 26
mus paprykowy do smarowania - 30
15:30 - kromka chrupkiego - 21
16:30 - jogurt naturalny 150g - 50
2 morele - 42

Razem: 449 kcal.

Dzisiaj było więcej suchego prowiantu. Przez całe popołudnie miałam straszną ochotę na drożdżówkę, ale wiedziałam, że nie pójdę do cukierni. Dodawałam do herbaty słodziku i ochota na coś słodkiego minęła.

Ostatnia część mojej historii związanej z dietą:

Na początku sierpnia minęło 12 miesięcy, odkąd jestem z Aną. Od tego czasu schudłam 13 kg. Było tu kilka etapów, w których nie byłam na surowej diecie i dużo jadłam (głównie kiedy byłam na świętach u rodziców w Polsce). Nie zmienia to faktu, że wtedy miałam niesamowite wyrzuty sumienia. Było wymiotowanie, były środki przeczyszczające. Od tych 12 miesięcy tkwię w obsesji. Boję się jedzenia. Wydaje mi się, że od razu od niego przytyję. Kiedy idę przez miasto, to tylko porównuję się z innymi kobietami. Patrzę tylko na to, która jest chudsza albo grubsza ode mnie. 

Odkąd zaczęłam to wszystko, to ciągle liczę kalorię, ciągle planuję, co zjem następnego dnia. Nie jem spontanicznie. Nie uczyniło mnie to szczęśliwszą (ale nie oczekiwałam tego, bo nie jestem naiwna).

Zazdroszczę ludziom, którzy jedzą normalnie i którzy nie mają pojęcia, ile kalorii ma pomidor, ogórek, jabłko, kromka chleba, mleko albo kawałek kurczaka. Ja potrafię podać wartość kaloryczną każdego produktu. Ja już nie pamiętam, jak to jest normalnie jeść. Już nie pamiętam, co brałam do jedzenia do pracy rok temu ani co wtedy jadłam na śniadanie.

Zaczynałam normalnie: od mniej więcej 1200 kcal dziennie. Wtedy schudłam i każdy to zauważył. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego potem tak drastycznie ograniczyłam jedzenie. Już kilka lat temu udało mi się schudnąć i jeść normalnie. Dlaczego teraz tak nie potrafię? Sama nie wiem. 

Na zakupach zawsze mam przy sobie listę, ale i tak chodzę po supermarkecie ponad godzinę: wkładam i wykładam różne produkty z koszyka, liczę kalorie, sprawdzam, czy jednak nie wyprodukowali czegoś mniej kalorycznego… Nienawidzę siebie za to.

Nie potrafię uwierzyć w to, że jeszcze rok temu ważyłam 13 kg więcej. Wtedy byłam zadowolona z siebie (!). Nigdy bym nie przypuszczała, że kiedyś wpadnę w kompleksy, bo nie znałam tego słowa. Dlaczego pewnego dnia stanęłam przed lustrem i powiedziałam sobie, że jestem gruba? Dlaczego porównuję się z innymi i twierdzę, że jestem od nich grubsza, chociaż wiem, że to nieprawda? Bo obiektywnie widzę, że te osoby przecież noszą większy rozmiar. Dlaczego wydaje mi się, że każdy myśli, że jestem tłusta, kiedy na mnie patrzy? A co, jeśli naprawdę tak jest? 

W tym czasie zdarzyło mi się wymiotować. Były tygodnie, kiedy robiłam to codziennie. Skończyłam z tym, bo wolę nie zjeść niż potem wymiotować. Nie chcę rozerwać sobie przełyku i umrzeć. Środki przeczyszczające też mam za sobą, ale też z nimi skończyłam. Na szczęście mam silną wolę. Wymiotowanie pewnie jeszcze mi się zdarzy, ale na pewno sporadycznie (prawdopodobnie jak ktoś mnie zmusi do jedzenia).

Martwi mnie tylko moje zdrowie. Okresu już od dawna ani śladu… Czy jeśli kiedyś wyjdę za mąż, to czy będę mogła zajść w ciążę? Może funduję sobie bezpłodność? Czasami jestem zaskoczona, że jeszcze żyję. Jem tyle, żeby nie umrzeć, ale mimo to czasami boję się, że rano się nie obudzę.

NIKT, kto je normalnie, tego nie zrozumie.

Z drugiej strony czuję, że odchudzanie to jedyna dziedzina życia, którą kontroluję. Nic innego nie zależy ode mnie. Czuję, że jestem ponad ludźmi, którzy obżerają się i tyją. Kiedy widzę grubych ludzi kupujących w supermarkecie pizzę albo słodycze, to robi mi się niedobrze. Kiedy widzę na mieście grubych ludzi jedzących lody albo fast foody, to myślę, że ja na ich miejscu bym się wstydziła. Dlatego czuję, że ja jestem od nich lepsza. Są osoby, które mi zazdroszczą, ale nie potrafią wziąć się za siebie. Pewnie, lepiej narzekać: „Ale ja mam wałki tłuszczu”, „Ale masz szczupłą twarz, też bym tak chciała” albo „Ale ja jestem gruba”. Po prostu ruszcie tyłek, a najpierw opróżnijcie lodówkę… 

Powiem tak: to wszystko to jednak ciągle za mało. Ja się nie poddam. To po prostu nie w moim stylu. Nie przestanę, bo tylko dietę w moim życiu mogę całkowicie kontrolować. Chcę osiągnąć mój cel. Na inne rzeczy nie mam aż takiego wpływu.

Bloga prowadzę od końca listopada zeszłego roku. Najpierw był oczywiście blog na Onecie (niestety skasowałam go). Ach, to były czasy! Cieszę się, że zaczęłam pisać o odchudzaniu w Internecie. A jak to się zaczęło? Wpisałam w wyszukiwarkę „blogi o odchudzaniu” i znalazłam to, czego szukałam. Był to blog jednej z Was i dalej on istnieje. Ciekawe, czy ta osoba się domyśla :) Wtedy postanowiłam założyć swojego bloga. 

Kto w tym nie tkwi, nie zrozumie tej obsesji, która zawładnęła życiem.

Czy żałuję? Nie. Mimo wszystko nie żałuję. 

Wiem na pewno, że mogę być jeszcze szczuplejsza. Mam bardzo chude kości. Nie wiem, czy tak można powiedzieć, ale wiecie, o co chodzi. Kiedy patrzę na swoje biodra, to widzę, że z każdej strony brakuje mi mniej więcej 3 cm, żeby kości biodrowe mi wystawały. Mam wąską miednicę. Z natury jestem chuda, walczę więc dalej.

Kiedy osiągnę cel, to trzeba będzie pomyśleć o powolnym zwiększaniu wartości kalorycznej i powrocie do normalności. Nie wiem, czy mi się uda, ale na pewno spróbuję.

Wrzucam jeszcze moje nowe zdjęcia:




18 komentarzy:

  1. masz chude nóżki, nie wiem czego od siebie chcesz. a to że nie masz okresu to bardzo przykre, hormony Ci szwankują i zdrowie Ci upada. porozmawiaj z kruchąbrunetką, bo ona przez to przechodziła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę musiała pewnie pójść do lekarza.

      Usuń
    2. no właśnie, ten nieszczęsny okres... nawet jeżeli ginekolog dobierze ci hormony, to terapia hormonalna i tak nic nie da, jeżeli nie zaczniesz więcej jeść. chociaż może jak zaczną ci wywoływać co miesiąc, to za jakiś czas sam będzie przychodził? nie wiem. ja nie popieram jedzenia jak wróbelek właśnie z powodu okresu, bo już nigdy w życiu nie chcę się zastanawiać, tak jak ty, czy kiedyś będę w stanie zajść w ciążę.

      lekarz jest w tym momencie niezbędny, niech da ci leki na wywołanie okresu i zobaczysz, jak twój organizm na nie zareaguje. ja raz miałam tak, że mimo brania hormonów na wywołanie, i tak nie dostałam okresu. nie polecam. faszerowali mnie lekami długie miesiące, co wtedy mnie wkurzało, bo zupełnie nie chciałam mieć tego cholernego okresu, ale za co dzisiaj jestem im wdzięczna.

      Usuń
  2. słodzik na wszystko :) poza tym isc do cukierni i kupic tylko drozdzowke to mega wyzwanie ;D a ja to czasem jak jem ten slodzik to juz mam mala paranoje ze to wszystko co jem takie slodkie czy to napewno nie ma zadnych kcal? masz super uda :) jejku jak ja bym chciala miec takie nogi :) ja mam dlugie i coraz bardziej ladniejsze ;) ale wiesz za kazdym razem jak ciebie widzę twoje zdjecie zastanawiam sie - po co sie odchudzasz ? no po co? zdrowe jedzenie trening ok, ale po co chudnac, jestes taka śliczna :* Olciuk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Wolę schudnąć chociażby po to, żeby mieć jakąś rezerwę na wypadek, gdybym kiedyś z jakiegoś powodu przytyła. Na pewno jednak już nigdy nie będę się objadać.

      Usuń
  3. Hm.. Na tych zdjęciach wyglądasz o wiele lepiej niż na poprzednich. Może źle eksponujesz swoje ciało ?
    Ja siedzę w tym od pół roku i chyba również nie żałuję... Choć czasem się boję, że zachoruję...

    Ja też jak mam ochotę na słodkie to piję herbatę ze słodzikiem :) To dobre rozwiązanie ; >

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, że zwykle noszę workowate ubrania. Poza tym stare ze mnie spadają, a raczej nie mogę sobie pozwolić na wymianę całej garderoby.

      Usuń
  4. Na drugim zdjęciu wyglądasz fenomenalnie. Ta sukienka super do Ciebie pasuje. Lepsze ciuchy i od razu widać różnicę:)
    Zazdroszczę Ci drobnej budowy ciała (chudych kości). Ja niestety tak nie mam i nawet jak ważyłam 55, miałam niedowagę to i tak wydawało mi się, że jestem szeroka jak szafa trzydrzwiowa.

    Wąska miednica jest zajebista, jak ja bym taką chciała...:<
    Świetnie, że się nie poddajesz, pewnie powtórzę to kolejny raz, ale jesteś motywująca sama przez się. Czasem myślę o Tobie czy o innych Motylach i w ten sposób sobie pomagam.

    Ostatnio zainspirowałaś mnie do biegania. Pomyślałam, ze skoro Ty biegasz, to czemu ja nie? już pierwszy, moze krótki, ale jednak, bieg mam za sobą.

    Kiedy czytam Twoją historię, to tak jak bym czytała o sobie. Nie wszystko, ale jakieś 75% Twojej historii jest identyczna z moją.

    czy od odchudzania można stracić płodnosć? tego nie wiem.

    dobrze, że myślisz o przyszłości. może jak będziesz mogła to odłóż sobie jakieś pieniądze i zbadaj się, morfologia czy coś, albo do ginekologa własnie, żeby siebie za bardzo nie poturbować.

    szkoda takiej fajniej dziewczyny.

    trzymaj się;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :)
      A na badania na pewno pójdę w wolnej chwili.
      Fajnie, że też biegasz :)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. A jednak - brak okresu. Myślałam, że przy Twojej wadze jeszcze nie ma z tym problemu. Nie jest aż tak niska, jak na Twój wzrost. Ale myślę, że to jednak kwestia braku witamin i tłuszczu w diecie jest przyczyną. A od kiedy nie masz już okresu? Od jakiej wagi?
    Na tych zdjęciach wzglądasz rewelacyjnie! Uda szczupłe. Dziwię się, że nie chcesz podać, ile masz w obwodzie, bo bez względu na to, ile jest cm, to wyglądają one szczupło.

    Ostatnio też mam ochotę mocno zjechać z kaloriami, ale po przeczytaniu tego posta, chyba nie zejdę tak nisko z kaloriami, jak Ty. Jestem niezadowolona z niektórych części mojego ciała, ale obsesji poważnych jeszcze nie mam. Na zdrowiu jednak mi też zależy. Mam nadzieję, że wszystko Ci się unormuje. Według mnie powinnaś wprowadzić do menu trochę tłuszczu (na brak okresu). Np. łyżka oliwy ma około 100 kcal, a mała łyżeczka ok. 50 kcal. Zamiast jakiegoś produktu węglowodanowego. Tłuszcze mają dodatkowo to do siebie, że dają uczucie sytości na dłużej i po nich nie sięgasz tak prędko po kolejne jedzenie.
    Mogłabyś też dorzucić więcej jajek. Jajko to dla mnie taka multiwitamina w pigułce, zawiera prawie wszystkie substancje, jakie są organizmowi potrzebne, Ja zjadam 4 na raz, niemal każdego dnia. Kocham jajecznicę. Dodatkowo raz na jakoś czas łykam sobie witaminy, takie które są w komplecie, wraz z minerałami, w tej chwili mam Centrum.

    Pod fragmentem o grubych osobach mogłabym się podpisać. Też jak widzę grubę osobę jedzącą fastfood albo słodycze, to czuję swego rodzaju niesmak.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  7. Po przeczytaniu twojej notki (mimo ze nie pisalam kilka dni to co dzien sprawdzalam czy dalej nie opisalas historii) naszly mnie dwie mysli, pierwsza to ta ze az z checią poszlabym do takiego kosciola, szkoda ze nasze sa jakie są. druga to ta ze wolałabym umrzec niż byc gruba, jak te osoby ktore opisalas ze sie obzeraja i czujesz sie od nich lepsza, z drugiej jednak strony to fascynujące że są ludzie otyli i szczesliwi

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja nie mogłabym być gruba i szczęśliwa. Nie pamiętam takiego czasu w moim życiu bym się cieszyła, że jestem bardziej okrągła.

    Odchudzanie miałam już zaszczepione w głowie jako dziewczynka chodząca do przedszkola.

    Ale o tym napiszę jutro, albo innego dnia.
    Tez muszę spróbować z tym słodzikiem w gorsze dni.
    Wiesz ja nie chodzę wgl do kościoła, choć Bóg zagrał w moim życiu dość ważną rolę i myślę, że ciągle mi się przygląda (kocham go). U nas księża są jacyś popieprzeni. Zawsze marzyła mi się taka msza na której wszyscy śpiewają niczym murzyni na amerykańskich filmach. ja sama lubię śpiewać i mam dość mocny głos. Często śpiewam w domu, kiedy nikogo nie ma, a czasem nawet jak są ludzie...:P

    Jeśli chodzi o Twoja figurę, to masz szczuplutkie nogi. W tych spodenkach to widać. A czarna dopasowana kreacja dodała Ci figury. lepiej Ci w obcisłych rzeczach:)
    Myślę, że jak stracisz jeszcze parę kg to wszystko powinno już wyglądać perfekcyjnie i sama nie będziesz miała się do czego przyczepić w swoim wyglądzie. Dla mnie jesteś szczupła. Ja dla siebie tez jestem szczupła, ale my chcemy być chude prawda?
    Damy radę.:):)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też straciłam okres na prawie 3miesiace gdy byłam na rygorystycznej diecie, potem go odzyskałam gdy zaczęłam więcej jeść. Rozumiem to wszystko co napisałaś, mam takie same obsesje, też byłam kiedyś grubsza niż teraz i akceptowałam siebie. A teraz gdy waże 12kilo mniej to nadal sie sobie nie podobam. Trzymaj sie :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak Ty wspaniale wyglądasz! Zazdroszczę.
    Faktycznie nikt kto je normalnie nie zrozumie tego co czujemy i przez co przechodzimy. Myślenie o jedzeniu zajmuje wszystkie myśli, mimo tego, że nie jesz. To jest straszne, ale chyba same to wybrałyśmy. Same zafundowałyśmy sobie zwałki tłuszczu, a więc same musimy teraz z nimi walczyć!

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz takie chude nóżki, wyglądasz świetnie! Czytam od dawna Twojego bloga i bardzo zazdroszczę Ci silnej woli i determinacji! Dobrze rozumiem twoją obsesję i masz rację. Kto w tym nie siedzi nie zrozumie.

    Dodaję do siebie:)
    http://w-strone-perfekcji.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. masz bardzo ładną figure ,chcialabym taką :). Do lekarza musisz isc niewątpliwie ..

    OdpowiedzUsuń
  13. Na drugim zdjęciu wyglądasz świetnie! O wiele korzystniej niż na pierwszych zdjęciach, jakie jakiś czas temu dodawałaś :)
    Ja swoje pierwsze odchudzanie również oparłam na diecie 1200 kcal... niestety bezskutecznie. Wtedy zaczęło się obcinanie kalorii i epizody obżarstwa...
    Pozwolę sobie dodać Cię do moich obserwowanych blogów, Twoje wpisy już od dawna są dla mnie bardzo inspirujące :)

    OdpowiedzUsuń