Właśnie wróciłam z biegania. Umyłam się i nabalsamowałam się. Biegałam przez 50 minut.
Moja siostra mi napisała dzisiaj na gg, że doszła paczka, którą wysłałam w czwartek. Siostra zajęła się rozdzielaniem wszystkiego po rodzinie. Wszyscy ucieszyli się z prezentów.
Dzień miałam bardzo intensywny. Było tu dzisiaj rozpoczęcie roku szkolnego. Syn moich przyjaciół w czerwcu skończył gimnazjum w Polsce i teraz idzie tu do 11 klasy do szkoły, w której pracowałam. Klasy 11-13 to jest tutaj przygotowanie do matury. Poszłam do szkoły z nim i jego mamą, bo chcieli, żebym im pomogła. On mówi po niemiecku dobrze, dogaduje się z Niemcami, ale nie mówi płynnie. Jego mama mówi całkiem nieźle. Tutaj nie ma żadnej uroczystości na rozpoczęcie roku. Uczniowie przychodzą, dostają plan i od razu zaczynają się lekcje. Klasy 11-ste miały mieć spotkanie, bo one wybierają kursy do matury na poziomie zaawansowanym i z tego wynikają kombinacje pozostałych przedmiotów. Jest to skomplikowane, dlatego moi przyjaciele chcieli, żebym im pomogła. Opiszę Wam to wszystko, bo warto:
- nie miałam ochoty iść do tej szkoły, zrobiłam to tylko ze względu na przyjaciół
- musieliśmy znaleźć salę, w której będzie spotkanie organizacyjne, ale w tej szkole nie ma organizacji. NIKT nie wiedział, gdzie jest to spotkanie. W sekretariacie nie mieli pojęcia. Wicedyrektor też nic nie wiedział, chociaż to on zajmuje się przydziałem sal!!! Poszliśmy więc do opiekuna klas 11-13, ale on też nic nie wiedział, chociaż w pierwszej kolejności powinien. W końcu dowiedzieliśmy się, w jakiej to sali
- spotkanie prowadziło trzech nauczycieli, w tym jeden, z którym mam świetny kontakt. Uczniowie klas 11 to w sumie około 100 osób, a sala była na 30 osób. Większość musiała stać. Wiedzieli przecież, ilu uczniów będzie, a mimo to nie dali większej sali...
- był straszny hałas i przy odczytywaniu nazwisk uczniów, którzy mają chodzić na dany kurs, nie dało się prawie nic zrozumieć. Dzięki mojej świetnej znajomości niemieckiego ja zrozumiałam wszystko i potem moi przyjaciele dziękowali mi, że z nimi poszłam. Dowiedziałam się też dla nich wszystkiego, co chcieli wiedzieć
- potem była duża przerwa, spotkanie się skończyło. Poszłam z tym nauczycielem, z którym mam dobry kontakt, do pokoju nauczycielskiego, żeby skserował mi plan lekcji dla mojego "podopiecznego". A w pokoju nauczycielskim standard. Wszyscy siedzą i żrą ciasto. Na stołach porozkładane talerze z wafelkami i ciastkami. Zrobiło mi się niedobrze. Normalka - na każdej dużej przerwie siedzą i żrą, na okienkach to samo
- kilku nauczycieli chciało chyba ze mną porozmawiać, ale ja nie chciałam i odchodziłam. Nie chcę współczujących wypowiedzi w stylu: "Szkoda, że tyle pracowałaś i mimo to nie masz teraz pracy". Ja już do nich nie należę, więc nie widzę powodu, żeby z nimi rozmawiać. W tej szkole mam tylko jedną dobrą przyjaciółkę i z nią będę utrzymywać kontakt. No i z tym innym nauczycielem, o którym wcześniej wspominałam. Jego i jeszcze takiego innego widuję zawsze w kościele na mszy. Z resztą nie chcę mieć nic wspólnego
- spotkałam też oczywiście moich hejterów i widziałam ich zadowolone miny. Widziałam, że już się przestraszyli, że jednak uczę. No cóż, nie mają się czego bać
- na dziedzińcu szkoły uczniowie mnie zaczepiali i pytali, dlaczego już ich nie uczę. Wkurzało mnie to. Co im miałam powiedzieć? Że szkoła nie ma tych marnych centów, żeby mnie opłacić?
W szkole spędziłam parę godzin. Popołudniu miałam 2 lekcje na Skypie. Dzień był więc bardzo intensywny i do końca tygodnia tak będzie. Dopiero w sobotę trochę odpocznę. Codziennie mam coś do załatwienia. Przynajmniej nieźle się nabiegam w tym tygodniu. Ciekawie u mnie jest, co?
Bilans:
8:00 - jabłko - 70
brzoskwinia ufo - 44
11:40 - mus dla niemowlaków 190g - 109
13:10 - kawa z mlekiem - 30
16:30 - kawałek pieczonej wołowiny, surówka - 220
Razem: 473 kcal.
Na śniadanie to co wczoraj, czyli pokrojone jabłko i brzoskwinia:
Mój obiadek:
Surówka - połowa czerwonej papryki, pomidor, sałata, dressing ziołowy:
I po pomieszaniu:
Pieczony w folii kawałek wołowiny, doprawiony przyprawą do mięsa (to mały talerz):
Ostatnio jem jajka i mięso, bo staram się włączyć do diety więcej białka. Ciekawe, jaki będzie efekt.
To jeszcze moje fotki zrobione wczoraj i dzisiaj przed lustrem. Dla odmiany mam na sobie coś w żywszych kolorach:
Kiedy patrzę na siebie w lustrze, to myślę, że nie ma aż takiej tragedii. Kiedy widzę swoje zdjęcia, to się załamuję. Uda mam masywne, ale tego już nie zmienię. Dobrze, że łydki mam chude. Spodnie, które mam na tych zdjęciach, na szczęście ze mnie lecą, chociaż tu tak tego nie widać. Tę różową marynarkę kupiłam sobie w I klasie liceum. Jestem dumna, że mogę ją teraz nosić. Nic nie jest niemożliwe.
jak zwykle intensywnie :)
OdpowiedzUsuńjak dla mnie wyglądasz świetnie, szkoda że sama nie umiesz trochę wyluzować i nie traktować diety jako kary czy uważać siebie za grubasa ;)
Aż tak źle nie jest. Wiem, że niejedna grubsza dziewczyna chciałaby być taka jak ja. Ale zdjęcia chyba ogólnie dodają kilogramów, sama nie wiem. Dietę tylko po części traktuję jako karę, ale też nie zawsze. Nie mam do tego jednoznacznego stosunku. Zwykle jest to dla mnie wyzwanie, to zależy od nastroju. Ogólnie na razie nie chcę jednak nic zmieniać :)
UsuńOj dzień aktywny - to całkiem dobrze ; )
OdpowiedzUsuńŁadny bilans i smakowite jedzenie ze zdjęć. Masz ładną sylwetkę ! I jeszcze, że ta marynarka dobra - to świetnie !
A organizacja tej szkoły to jakaś masakra...
Pozdrawiam i powodzenia ;*
bardzo ciekawe życie :) a tragedia? jaka tragedia - norlna szupłą dziewczyna :) lepiej laska pokaż się w kostiumie kompielowym :D bikini :D ooo... :D
OdpowiedzUsuńco do białka - pamiętaj że np. dzisiejsza wołowina to białko :) jajka gotowane są ok ;) ale także jogurty, serki i wędlinki :) fajne to twoje zdrowe jedzenie, no ja tez sie staram mniej jeść wg menu ktore gdzies kiedys w sieci znalazlam i lekko zmienilam ;) a co do terminu, wiesz moj chlopak powiedzial ze jak nie schudne do jego 30tych urodzic czyli 5.10.2013r. to on mi juz wiecej nie ufa, bo ja mu przez 6lat (tyle jestesmy ze soba) obiecywalam mowilam ze schudne i dupa... a on nie chce jakiegos 55kg, on chce zebym wazyla do tych jego urodzin tylko 69kg. czyli musze obecnie stracic jakies 15kg, ale tak w teorii to ta dieta 8dniowa obiecuje spadek 5kg ;D to potem jeszcze musze stracic 10kg i nie stracic tego wyniku ;D bedzie trudno ale dam rade ;p moje motto waczsowe było "wyzione ducha a wypocznę" to teraz tak samo co do diety. dobranoc :*
Hah, ja tez wchdoze w swoje stare rzeczy i mysle wowczas 'pryznajmniej nie pryztylas'. Wkurza mnie taka niekompetencja, idziesz do jakiejs instytucji a tu nagle nikt nci nie wie. Mialam podobnie gdy skladalam papiery do technikum. A jedzonko wyglada pysznie!
OdpowiedzUsuńto nawet dobrze że masz taki intensywny dzień bo nie myślisz o głodzie :P bardzo podoba mi się pierwsze zdjęcie! no ja mam włąsnie na odwrót. jak patrzę w lustro to się załamuje, a zdjęcia mi się podobają. eh... i co tu zrobić. a ta szkoła? to jakaś porażka, jeszcze nie spotkałam się z czymś takim, zwłaszcza że to nie jest jakaś mała szkółka na 30 osób tylko jak widzę szkoła jest duża. dziwne, a nauczyciele niech jedzą i grubną lol. i dobrze że z nimi nie gadałaś, niech sobie nie myslą że oczekujesz od nich współczucia czy coś!
OdpowiedzUsuńNie boisz się biegać sama późnym wieczorem? Różni zboczeńcy chodzą po świecie ;-)
OdpowiedzUsuńTwoje życie całe jest intensywne, więc taki dzień mnie nie dziwi, chociaż pewnie spotkało Cię trochę przykrości i wspomnień, bo przecież na tym rozpoczęciu wcale dobrze się nie bawiłaś. Wyglądasz chudo, oczywiście wyglądałabyś na tym zdjęciu chudziej, gdybyś zdjęła jedną warstwę, wtedy szło by zobaczyć Twoją figurę, a tak to nam się trochę maskujesz. Zdjęcia zresztą niestety przekłamują.
OdpowiedzUsuńmyślę, że masz ładne wcięcie w talii, tyle że na tych zdjęciach nijak nie idzie go zobaczyć.
OdpowiedzUsuńJa tez sie ciesze, gdy wyciągam z szafy ubrania z gimnazjum i moge je załozyc, nawet niektóre są za luźne..:)
OdpowiedzUsuńCo do szkoły, mi samej jest przykro, ze nie pracujesz juz, to naprawde smutne..;(
Mam nadzieje, ze wszystko Ci sie ułoży kochana.:*
Widac, że jesteś szczupła. Ślicznie Ci w tym sweterku. Widać, że masz włosy mniej więcej takie długości, jak ja;)
OdpowiedzUsuńJa też ostatnio się wcisnęłam w spodnie z gimnazjum. Dla takich chwil warto żyć i ciągnąc dietę. Doskonale rozumiem, że nie chce Ci się odpowiadac na pytania dotyczące tego, że nie pracujesz juz w szkole. Jednak ludzie zawsze będą wtykac nos i beda ciekawscy.
Też planuję zadbac o większą ilość białka w diecie. Jak będe jeść białko na kolacje podczas urlopu mojej mamy to mam nadzieje, że nie przytyje.
3maj się :):) Też dzisiaj pojdę biegać:)
Zerknęłam jeszcze na Twoje zdjęcia. Mamy chyba podobny rodzaj sylwetki. Też mam szerokawe biodra. Tu w tym czerwonym swetrze dodatkowo je uwydatniłaś. Lepsza opcja z tym krótkim żakietem, optycznie znacznie szczuplej!
OdpowiedzUsuńWidać że spodnie są na ciebie luźne , mówie o tym drugim zdjeciu. Zazdroszczę ci hah , niestety ja nie moge o sb powiedzieć ze mieszcze sie w cos starego. A jedzonko mmm ;p Wyglada serio smakowicie
OdpowiedzUsuńStrasznie długo byłaś w tej szkole:)
OdpowiedzUsuńŚwietny bilans;)
Dzięki za komentarz na blogu. Już dawno miałam ci napisać komentarz ale nie mogłam. Dopiero założyłam nowe konto Google i teraz mogę:)
Mój blog to niki215.bloog.pl
Nie chciałam podawać prawdziwego imienia i nazwiska dlatego tak jestem podpisana:D
Buziaki:***
Faktycznie ciuszki luźne. W tym żakiecie z liceum wyglądasz super, a sweter z pierwszego zdjecia poszerza Ci biodra:( mimo, że jest ładny:) czekam na nową notkę. buziak!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńGreto, aby napisać ten komentarz, przełamałam się i założyłam profil. Na zdjęciach wyglądasz bardzo chudo. Zwróciłam uwagę na Twoje palce - są kościste. Posiadasz proporcjonalną sylwetkę. W porównaniu do zdjęć poprzednich, na obecnych ramiona i uda sprawiają wrażenie szczupłych. Zauroczył mnie Twój koralowy sweter. Cieszy mnie to, że do diety włączyłaś więcej białka. Głodujący organizm przechodzi na tryb awaryjny. Niepożądanym objawem tego jest wolniejsza praca mózgu (piszę w dużym uproszczeniu), otępienie. Myślę, że Ty, osoba tak intensywnie korzystająca ze swoich intelektualnych zasobów, odczułabyś to szczególnie dotkliwie. Martwię się o Ciebie, jednak nie zamierzam pouczać - ten styl życia to Twój świadomy wybór. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń