niedziela, 21 października 2012

Moja motywacja. Cz. 2

Nie potrafię już długo spać. Bez problemu wstałam o 9:30, nie mogłam leżeć. Spokojnie zebrałam się do kościoła. Na mszy jak zwykle było fajnie. Lubię chodzić do kościoła i za każdym razem utwierdzam się w tym, że życie w zgodzie z religią jest ok, dlatego z diety się spowiadam. Nie jestem aniołem, ale na pewno nie jestem też zła. 

Popołudniu byli u mnie znajomi na chwilę. Poczęstowałam ich żelkami, rodzynkami i sokiem pomarańczowym. Sama zjadłam tylko 2 żelki, więcej nie chciałam. Oni nie zjedli wszystkiego, dlatego potem zapakowałam im te żelki i dałam na drogę. Lepiej, żeby nic mnie nie kusiło.

Bilans:
9:45 - cappuccino light - 35
orzechy - 100
kawałek sera - 80
jogurt naturalny 150 g z malinami - 70
12:30 - cappuccino light - 35
upieczone jabłko z malinami - 75
14:00 - 2 żelki - 50
sok pomarańczowy - 90
16:30 - cappuccino light - 35
orzechy - 60
19:30 - cappuccino light - 35

Razem: 665 kcal. 

Więcej dzisiaj jadłam niż piłam, ale to chyba dobrze. Wiadomo, że cały czas jest dużo wody i herbaty. Miałam zjeść obiad, ale zrezygnowałam, bo nie jestem specjalnie głodna.

Jeśli zobaczycie gdzieś herbatę wiśniową, to koniecznie sobie kupcie. Jest przepyszna, a aromat, który unosi się podczas parzenia, jest nieziemski. Ja piję taką:


Polecam pieczone jabłko z malinami. Lubię od czasu do czasu zjeść pieczone. Po prostu pokroiłam jabłko na kawałki, nałożyłam maliny i upiekłam. Trochę przypalone, ale takie lubię:

Śniadanie:

Wstawiam w końcu drugą część mojej motywacji. Miałam to zrobić już miesiąc temu, ale ciągle zapominałam. Oto więc jest:

Wyznacz sobie nagrodę. Pomyśl o pieniądzach, jakie oszczędzisz. Odkąd się odchudzam, to znacznie zwiększyła się kolekcja mojej biżuterii i butów. Policz, ile wydajesz na słodycze – niewykluczone, że zrobi Ci się słabo, kiedy zobaczysz tę liczbę. Czy nie lepiej kupić sobie za to coś do ubrania, buty, biżuterię albo książki? 


    Nie wynagradzaj się jedzeniem. Co do w ogóle pomysł, żeby np. za dobrą ocenę w szkole kupować sobie czekoladę? Uczysz się dla siebie czy dla czekolady? Czy naprawdę będziesz wtedy szczęśliwsza? Czy na pewno poczujesz się lepiej? 

         Nie pocieszaj się jedzeniem. Czy na pewno cię to pocieszy? Kup sobie lepiej coś innego. Ciuch albo biżuteria będzie na dłużej. Smak jedzenia „pocieszy” cię tylko na kilka sekund, a co poczujesz potem? Nienawiść i pogardę do siebie samej. Czy na pewno warto? Zadaj sobie to pytanie 10 razy. Pocieszanie się jedzeniem jest żałosne i słabe

          Myśl o efektach diety. Czego tak naprawdę chcesz? Żeby wystawały ci kości czy żeby fałdy tłuszczu wylewały się ze spodni? Ok, zawsze możesz ubrać się na czarno. Czarny wyszczupla, ale nie odejmie ci 10 kg. Osoby, które nie widziały cię od dawna, powinny zauważyć efekty twojej diety. Jakie słowa chcesz od nich usłyszeć? „Ale ci się przybrało, ale masz szerokie biodra” czy „Ale ty jesteś chuda, też bym tak chciała”??? 

          Jeśli już chcesz się nażreć, to zrób to dietetycznymi rzeczami. Często widzę na blogach wypowiedzi takie jak: „zjadłam całą paczkę wafli ryżowych, to było mi już obojętne i zaczęłam wyjadać lodówkę”, „zjadłam na wieczór banany i winogrona, poczułam, że spieprzyłam dietę i zaczęłam żreć cukierek za cukierkiem”, „zjadłam jeden kawałek ciasta i zaczęłam żreć wszystko dookoła, skoro już i tak zawaliłam”. Błąd! Ja wtedy mówię: „nie pogarszaj swojej sytuacji”. Od dietetycznych rzeczy przynajmniej nie przytyjesz, nawet jeśli trochę przekroczysz bilans. Rzucenie się na lodówkę i szafki oraz wyjadanie z nich wszystkiego, „bo już i tak zawaliłam”, może zakończyć się fatalnie. Wtedy pozostanie tylko nienawiść do samej siebie. Jaki sens ma przejadanie się, obżeranie się? Trzeba poprzestać na paru gałkach lodów, jednej czekoladzie albo kawałku ciasta. Jeśli zdarzy się to raz na jakiś czas, to nie ma tragedii. Wyjadanie zawartości lodówki i szafek sprawi, że brzuch będzie cię bolał z przejedzenia i będziesz sobą gardzić. W ten sposób tylko udowadniasz, że żyjesz po to, żeby jeść, a nie że jesz po to, żeby żyć. 

      Zrób sobie folder z odstraszającymi zdjęciami. Ze SWOIMI zdjęciami. Ja mam na komputerze specjalny folder ze swoimi zdjęciami z wiosny 2011. Kiedy je oglądam, to wszystkiego mi się odechciewa, a najbardziej jedzenia. 

          Zamiast narzekać na to, że pijesz tylko wodę i herbatę i jesz same dietetyczne rzeczy, to zacznij się z tego cieszyć. Ludzie w Afryce marzą o wodzie i o takim jedzeniu, jakie ty jesz. Ciesz się z tego, że je masz. Nie ma tu na co narzekać, bo inni ludzie wiele by za to oddali. 

       No, mam nadzieję, że komuś pomoże.  


9 komentarzy:

  1. Oj, pomogło i to bardzo. Teraz wykuję te zasady na pamięć i zacznę je stosować w praktyce :D. Pewnie słyszałaś to milion razy, ale twoja siła i samozaparcie w dążeniu do celu jest godne podziwu.

    Wpadnij do mnie, gdy znajdziesz trochę czasu. Chociaż na razie nie ma za wiele do poczytania.

    http://afraid-of-the-fridge.blogspot.com/

    Trzymaj się ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi to pomogło :) dziękuję za ten motywacyjny fragment! Jabłek z malinami moze sprobuje. Na pewno sa pyszne!
    Trzymaj sie kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc zaczynam czerpać od Ciebie motywację, w chwilach zwątpienia będę sobie powtarzać te słowa, mam nadzieję, że pomogą;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej do mnie przemawiają słowa: "Czarny wyszczupla, ale nie odejmie ci 10 kg."
    A zasadę z niepogarszaniem swojej sytuacji wprowadziłam w życie już jakiś czas temu i to działa! Tak banalnie prosta - a tak skuteczna.

    Dziękuję :* A bilans cudny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. motywacja dobra, ale uważam, że bardzo ostro do tego podeszłaś ;) każdemu zwykłemu człowiekowi zdarza się nażreć jak świni... człowiekowi przydałby się taki instynkt jak zwierzętom - zwierzę jak się naje to przestaje jeść i dojada jak jest znowu głodny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zazdroszczę Ci takiej motywacji. Na pewno te zasady mi się przydadzą. Mam nadzieję, że uda mi się je stosować.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. jak widzę te Twoje zdjęcia to mam straszną ochotę na właśnie takie jedzenie, daawno nie jadłam malin! pieczone jabłko też kusi :) co do motywacji, to wszystko prawda, zwłaszcza z pocieszaniem się jedzeniem, wiem że to żałosne. chciałabym umieć raz na jakiś czas zjeść coś pysznego (i niedietetycznego) bez rzucania się po tym na całą lodówkę. no ale może kiedyś się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  8. masz racje, trzeba umieć powiedzieć dość i się nie pogrążać jeszcze bardziej. Ja dziś miałam podobną sytuacje, zjadłam obiad ( zdrowy ) i 2 kromki z miodem.. czułam się napchana.. sięgnęłam po 3 już nawet zaczęłam ją jeść ale wyplułam a resztę wyrzuciłam - BO PO CO?

    OdpowiedzUsuń