środa, 27 lutego 2013

Dni 6 i 7

Witajcie moje drogie! Już opowiadam, jak spędziłam dzień 6 i 7. Zima jak się zaczęła, tak się skończyła. Śnieg był tylko 2 dni i znowu jest ciepło.

Wczoraj miałam szkolenie w innym mieście. W nocy z poniedziałku na wtorek nie mogłam spać. Zasnęłam o 4 nad ranem, a o 6 miałam wstać. To była koszmarna noc. Jak już zasnęłam, to zaraz śniło mi się coś złego i znowu się budziłam. Mam problemy ze wstawaniem rano i zawsze nastawiam sobie 5 budzików: dwa w komórkach, jeden w telefonie stacjonarnym i dwa na zwykłym budziku. Inaczej nie wstanę. Wczoraj jednak nie słyszałam żadnego z nich i zaspałam. To pewnie z przemęczenia. Obudziłam się o 7:10, a pociąg o 7:20, nie miałam więc szans, żeby na niego zdążyć. Szkolenie było o 9, więc się na nie spóźniłam. Musiałam jechać pociągiem o 8:45. Miasto docelowe jest co prawda tylko 30 km ode mnie, ale nie ma dobrego połączenia i muszę jechać pociągiem naokoło z 3 przesiadkami. Na szkolenie spóźniłam się 40 minut. Kiedy wchodziłam, to na szczęście była praca w grupach, więc moje wejście nie rzuciło się w oczy. Zawsze siadałam z samego tyłu, żeby czytać książkę w razie, gdyby było nudno. Wczoraj już nie było wolnego miejsca z tyłu i musiałam siedzieć z samego przodu, ale na szczęście było ciekawie. Powiedziałam, że mój pociąg się spóźnił, bo co miałam powiedzieć? Przez cały dzień ziewałam i bolała mnie głowa z niewyspania.

Dzisiaj nadal boli mnie głowa, ale przez przeziębienie. Wczoraj wróciłam późno i czułam, że coś jest nie tak. Dzisiaj udałam się więc do apteki. Znowu musiałam pojechać do tego miasta co wczoraj, ale na szczęście moi przyjaciele tam jechali i mogłam zabrać się z nimi. Cieszyłam się, że oszczędzę na bilecie na pociąg, ale co z tego, skoro w aptece musiałam zostawić 15 euro? Mam nadzieję, że po tych lekach poczuję się lepiej i że to przeziębienie minie, bo nie mogę zachorować.

Wraz z przyjaciółmi byłam dzisiaj w centrum handlowym. Były duże przeceny i kupiłam sobie śliczny, fioletowy żakiet za 40 euro. Widziałam dużo pięknych rzeczy, ale postanowiłam, że będę kupować ubrania tak rzadko, jak tylko się da. Już od 3 miesięcy nie kupiłam nic do ubrania. Kusiło mnie dużo rzeczy, ale moje postanowienie jest twarde. Kupuję jak najmniej ubrań, bo potem w połowie nie chodzę. Niedługo muszę zrobić przegląd szafy i oddać niepotrzebne rzeczy dla biednych.

Kupiłam sobie jeszcze plecak. To dla mnie niezbędna rzecz, bo codziennie noszę dużo rzeczy i żadna torba nie zastąpi plecaka. Mój stary był już naprawdę zniszczony, więc od razu go wyrzuciłam i włożyłam rzeczy do nowego. Jest czarny, ma dużo kieszeni i mogę w nim wszystko idealnie poukładać. Był na przecenie po 21 euro, więc się opłacało.

26.02. - wtorek
7:30 - jogurt naturalny 150 g, otręby pszenne i owoce jagodowe - 80
3 ciastka - 216
kawa z mlekiem - 20
10:00 - kawa z mlekiem - 20
10:30 - kanapka (2 kromki chleba białkowego, 2 małe plasterki sera żółtego, kawałek czerwonej papryki i pomidora) - 220
13:20 - kakao bez cukru - ok. 60
kanapka taka jak wcześniej - 220
14:30 - kawa z mlekiem - 20
15:30 - kawa z mlekiem - 20
18:30 - sałatka owocowa (jabłko, 2 małe pomarańcze) - 210
2 kromki chrupkiego - 54
19:30 - kawa z mlekiem - 20

Razem: 1160 kcal.

27.02. - środa
8:45 - 4 ciastka Belvita - 216
3 kromki chrupkiego z papryką - 100
kawa z mlekiem - 20
10:30 - mała pomarańcza - 70
13:00 - 2 cukierki i 3 żelki - 140
13:30 - 2 kromki chleba białkowego - 140
ser żółty - ok. 100
kawałek papryki - 20
kromka chrupkiego - 27
16:30 - kawa z mlekiem - 30
17:30 - 3 kromki chrupkiego - 81
sok z marchwi 0,5 l - 175

Razem: 1119 kcal.

Ciastka już mi się skończyły, więc sobie kupiłam bardziej dietetyczne wersje. Kilka takich ciastek na śniadanie i mój apetyt na słodycze jest zaspokojony.

Te ciastka Belvita o smaku żurawiny mają 54 kcal/sztuka. Paczka kosztuje 2,99 euro (24 sztuki). Moim zdaniem są bardzo smaczne.


Tych, które dzisiaj kupiłam, jeszcze nigdy nie jadłam, ale mam nadzieję, że są dobre. Pełnoziarniste ciasteczka z kiełkami, rodzynkami i orzechami (firma Brandt). Jedno ma 28,4 kcal. Za paczkę zapłaciłam 1,59 euro. Nie wiem, ile ciastek jest w jednej paczce, bo jeszcze ich nie otworzyłam.

Do domu wróciłam dzisiaj pociągiem. Poszłam jeszcze do supermarketu i kupiłam sałatę, sok z marchwi, chudy twaróg, jogurt wiśniowy bez cukru, cytrynę i powyższe ciastka.

Śniadanie z dzisiaj:

"Obiad":


W piątek i w sobotę powinnam w końcu zjeść coś gotowanego. Tak właściwie będę musiała, bo muszę być wtedy u przyjaciół.  Planuję, że w następny piątek w końcu sobie coś ugotuję. Pewnie zupę z warzyw.

21 komentarzy:

  1. Jej pierwszy raz w życiu nie wiem co napisać w komentarzu. Dieta jak dieta idzie dobrze. Chyba t
    ylko pozostawie po sb ten ślad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz np. podziwiać moje piękne zdjęcia :)))))

      Usuń
  2. Witaj Greta. Tamtejsze ceny mnie zabijają. Ja jestem z natury bardzo oszczędna i napewno nie pozwoliłabym sobie na żakiet za 40 €, choć spodziewam się, że to była wielka okazja.

    Jeszcze niedawno nie wiedziałaś czy będziesz miała na bilet do
    Polski. Cieszę się, że lepiej Ci się teraz powodzi. Jesteś nie tylko silna, ale i zaradna :-) jak zwykle mam odrobinę nowej pożywki dla mojej małej zazdrości :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie 40 euro za żakiet to też nie jest mało, ale ubrania kupuję bardzo rzadko i dlatego sobie dzisiaj pozwoliłam :) Inaczej na pewno bym tyle nie wydała.

      To prawda, że trochę lepiej mi się powodzi, chociaż nadal muszę liczyć się z każdym centem. Jeśli mam nadwyżkę, to oszczędzam, bo potem zawsze wypada jakiś niespodziewany wydatek. Tak to już jest.

      Usuń
  3. Rozmiar jest 38. To przez mój brzuch, bo w ramionach żakiet jest trochę za duży. Naprawdę muszę popracować nad brzuchem, bo nieciekawie wygląda :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatni raz jak zaspałam do pracy tak się zestresowałam, że następnego dnia wylądowałam w szpitalu z diagnozą ' poronienie' no i straciłam mojego ślicznego dzidziusia. Rzuciłam pracę i obiecałam sobie, że nigdy nigdzie nie zaśpię. Strasznie tego nie lubię, bo pozniej mam jakis taki stres w sobie cały dzien. Wszystko sie układa źle. Fajnie, że udało Ci się ten żakiet kupić. Ja niedawno obkupiłam się w rurki, ale to tez nie byl zbyt dobry pomysł, bo u mnie juz za miesiąc będzie koło 35 stopni i nastepnym razem rurki załozę pewnie pod koniec 2013. No ale tak to jest z nami - kobietami. Cos się podoba to kupujemy , a potem leży w szafie/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawde winisz stres,a nie 300 kcal dziennie, ktore spozywasz???
      Poczytałam troche twojego bloga i jestem przerazona...

      Usuń
    2. Przykro mi, że spotkało Cię coś takiego :(((

      Usuń
  5. no niestety, ale dziś rano obudziłam się z nową siłą, zresztą ten napad był nieco inny niż poprzedni, bardziej świadomy i kontrolowany (jesli moze taki byc) i nie byl taki że doprowadzał mój żołądek do bólów... Nie poddaję się. A Ty pięknie sobie radzisz :) może kiedyś też nauczę się opanowywać emocje... pozdrawiam i dziękuję że mnie odwiedzasz, w grupie siła i raźniej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też niestety jestem strasznie przemęczona. Mogłabym cały czas spać. Chyba obie przeceniłyśmy trochę swoje siły i wpakowałyśmy się w zbyt dużo spraw :)
    Gratuluję bilansów!

    OdpowiedzUsuń
  7. Identycznie jak Ty mogłabym cały czas spać, ale taka już dola człowieka, który ma pracę, bądź też szkołę, czy inne takie.
    Świetnie sobie radzisz, tylko podziwiać. ;)

    PS. Dziękuję za radę odnośnie weryfikacji obrazków, już to zmieniłam. :)

    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  8. dieta bardzo dobrze Ci idzie, ale powinnaś chyba się porządnie wyspać :) przecież dobrze wiesz, że to pomaga w ograniczaniu jedzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie mam takiej możliwości, żeby się wyspać, bo codziennie muszę wcześnie wstawać i często wracam bardzo późno :(

      Usuń
  9. też nie wiem, co napisać, więc powiem, że zdjęcia są piękne i podobają mi się twoje kubki i że wracaj szybko do zdrowia i trzymaj się ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. ciastka robią mi apetyt, eh: ja i moja pseudo silna wola. Zjadłabym je pewnie do końca kiedy tylko otworzyłabym paczkę :)
    nie wiem jak bym sobie dawała radę na Twoim miejscu. Zawsze potrzebuje multum spania.

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę, że dieta 1000 kcal jest dobra, a na pewno zdrowsza niż 500. Wcześniej też moje bilanse wynosiły tak 500-600 kcal z hakiem, ale byłam wiecznie zmęczona, przybita i bez jakichkolwiek pomysłów na jutro. Żyłam z dnia na dzień, modląc się, żeby już się kończył. Teraz moje dziennie bilanse wynoszą tak 800-1000 kcal ( zależy od dnia ) i czuje się lepiej niż wtedy. Czasem pozwalam sobie na ciastko, ale staram się kontrolować, bo nie trudno o napad. Widzę, że ty też rozpoczęłaś wszystko ' od nowa ' i inaczej i mam nadzieję, że skutecznie.
    Pozdrawiam :).

    http://you-have-to-be-strong.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszędzie czytam na blogach ,że ktoś jest przeziębiony, mam nadzieje ,że mnie to ominie :) Ja też sobie postanowiłam nie kupować ubrań, przynajmniej do czasu jak coś więcej schudne. Patrząc na Twoje bilanse to mimo ,że to ponad tysiąc kalorii to uważam ,że mało zjadłaś. Przeważają płynne rzeczy czyli kawa i kakao. Trzymaj sie :) No i zauważyłam ,że ważysz już 57,1kg :) oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetnie radzisz sobie z dietą;)
    Przegląd szafy też muszę zrobić ale to w czerwcu ; D
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  14. no i gdzie jesteś Greto?

    OdpowiedzUsuń