środa, 10 kwietnia 2013

Granice, pokusy i wyzwania

Dni upływają mi całkiem dobrze, chociaż mam tyle zajęć, że czasami wydaje mi się, że zwariuję. Mam też listę rzeczy do zrobienia w mieszkaniu i nie mam na to w ogóle czasu. To mnie dołuje, ale może w niedzielę w końcu się uda. Są maile, które już od stycznia zamierzam napisać i jeszcze się nie udało... Nie mówiąc już o fakcie, że nie wiem, po co kupuję gazety...

Wiecie, że pomagam pewnej starszej pani na mojej ulicy. Kilka razy w tygodniu pomagam jej w domu, a czasami wpadam do niej na kawę, tak po prostu posiedzieć, bo jest samotna. Gdybym tylko mogła, to odwiedzałabym ją tak częściej, bo uwielbiam słuchać historii z pierwszej połowy XX wieku. No ale do rzeczy... Wczoraj i dzisiaj musiałam jej zdejmować i zakładać firanki, bo myłam okna. Ja mam paniczny lęk wysokości. W górach byłam tylko raz, w 5 klasie podstawówki, kiedy to bałam się tak bardzo, że na każdej wędrówce nauczycielka musiała trzymać mnie za rękę, bo nie otworzyłam oczu. Na kolejce górskiej też miałam zamknięte oczy. Od tamtego czasu nigdy nie pojechałam w góry i nie mam takiego zamiaru. Nawet na balkon boję się wyjść. Tak więc wczoraj i dzisiaj myłam te okna, wczoraj też wiele innych rzeczy robiłam. Jedno okno było na schodach. Musiałam wspiąć się do niego, stojąc na krześle, a te schody są strome i kręte. Koszmar. Stwierdziłam jednak, że przecież jest odważna ze mnie dziewczyna, to nie mogę stchórzyć. Kiedyś myłam przecież jej okna na najwyższym piętrze domu i nie umarłam. Obiecałam sobie, że jeszcze kiedyś pokonam ten przeklęty lęk wysokości i jeszcze zapiszę się do klubu wspinaczkowego!!! Prędzej zrobię chyba to niż prawo jazdy... Raczej też nigdy nie nauczę się pływać, bo lęk przed wodą jest jednak zbyt silny, ale wspinać się będę!

Tak jak wspomniałam, byłam dzisiaj u tej pani. Miałyśmy kilka drobnych prac. Na koniec zapytała mnie, czy mam czas, żeby napić się kawy. Powiedziałam, że tak, bo miałam 15 minut. Ona na to do mnie: "To dobrze, napijemy się kawy i zjemy ciasto". Wpadłam w panikę. Zaczęłam gorączkowo myśleć, co by tu zrobić, jak się wywinąć. Byłam głodna jak cholera, bo była już 14, a ja od rana mało zjadłam. Wiedziałam jednak, że nie warto spieprzyć sprawy. Nie teraz. Teraz nic mnie nie pokona, jestem zbyt silna. Tak więc powiedziałam, że zjadłam obfity obiad, że teraz nie dam rady już nic więcej zjeść i że wezmę sobie ten kawałek ciasta do domu. Wypiłam więc tylko kawę z mlekiem. Uf! Dobrze, że na to wpadłam. Zawsze jest jakieś rozwiązanie, nie ma sytuacji bez wyjścia. Zawinęłam ten kawałek w folię, wzięłam do domu i włożyłam do zamrażarki.

Tak w ogóle to w mieszkaniu mam trochę słodyczy: 2 bombonierki i kilka czekolad. Ludzie dosyć często dają mi coś z wdzięczności. Te rzeczy leżą bezpiecznie w szafce. Kiedyś je zjem, ale jeszcze nie teraz. Nadejdzie odpowiedni moment. Tego tylko brakuje, żebym teraz zawaliła, kiedy moja motywacja jest tak silna jak jeszcze nigdy w życiu! Waga spada. Nareszcie! Nie chcę zapeszać, ale w końcu się coś ruszyło i na pewno tego nie przerwę. Ciągle mam pokusy. Chociażby wczoraj przyjaciele częstowali mnie ciastem. Nie, nie, nie - to w tym momencie najważniejsze słowo.

08.04. - poniedziałek
7:45 - owsianka - 193
kawa z mlekiem - 20
mandarynka - 27
11:00 - kromka chleba razowego - 70
12:00 - pół jabłka - 35
14:00 - łosoś - 120
ćwikła, brokuły - 90
19:30 - 2 małe kromki razowego - 120
plasterek szynki z indyki - 21
pomidor - 26

Razem: 722 kcal


09.04. - wtorek
7:30 - 3 kromki chleba razowego - 180
plaster szynki z indyka - 21
papryka i sałata - 20
kawa z mlekiem - 20
10:45 - jabłko - 70
14:00 - kawa z mlekiem - 20
15:00 - ziemniaki, mięso z kurczaka, surówka - ok. 350
17:50 - kromka chleba razowego - 60
pomidor - 26
Razem: 767 kcal
Ruch: 30 minut biegania
2 godziny intensywnego sprzątania


10.04. - środa
8:00 - twaróg 200 g 0,4% - 146
2 kromki chleba razowego - 120
kawa z mlekiem - 20
10:15 - jabłko - 70
13:30 - kawa z mlekiem - 20
14:40 - bułka pełnoziarnista - 150
jajko - 78
plasterek wędliny z indyka - 21
sałata, papryka - 20
15:45 - kromka chleba razowego - 70
Razem: 715 kcal


Wczoraj jadłam obiad u przyjaciół. Najpierw oczywiście zorientowałam się, co mają. Gdyby było jakieś spaghetti, to bym nie zjadła. Bardzo, ale to bardzo chciałabym biegać codziennie, ale niestety nie mam na to szansy. Dzisiaj np. prowadziłam kurs w innym mieście i późno wróciłam. Dobrze jednak, że cały czas coś robię i że nigdy nie siedzę bezczynnie. Chyba bym już nie umiała.

Śniadanie z poniedziałku (w nowym zestawie z porcelany, który tak mi się spodobał, że zainwestowałam):

Obiad z poniedziałku:
Śniadanie ze wczoraj:
Śniadanie z dzisiaj:
"Obiad" z dzisiaj:

W następnym poście napiszę o ciekawej wizycie u lekarza, jaką odbyłam w poniedziałek i jaka bardzo mnie zaskoczyła, ale przede wszystkim ucieszyła.

22 komentarze:

  1. Greta, jesteś Aniołem, podziwiam Cię. Rzadko się spotyka osoby, które są tak wspaniałomyślne i dzielą się sobą z innymi, nawet nieznajomymi. Na pewno tej pani robi się bardzo ciepło na sercu, kiedy ją odwiedzasz :)Nie mogę się doczekać notki o lekarzu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubie starsze osoby, wiec to nie jest dla mnie poswiecenie :)

      Usuń
  2. Podziwiam Cię ,że chodzisz do tej starszej babeczki, ja nie przepadam za starszymi ludzmi ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja natomiast w ogole nie rozumiem sie z rowiesnikami :)

      Usuń
  3. Bardzo fajnie wymyśliłaś z tym ciastem. Nie uległaś i nie sprawiłaś przykrości staruszce kategoryczną odmową. Wszyscy są zadowoleni:)

    Cieszę się, że osobiście nie przepadam za słodyczami w większości postaci. Ciasta leżą u mnie spokojnie przez nikogo nie niepokojone, podobnie batoniki... dużo większy ślinotok mam na widok kanapek... uwielbiam pieczywo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja non stop moglabym jesc slodycze, dlatego rezygnacja z nich to dla mnie wielki trud :(

      Usuń
  4. Oj podziwiam Cię :) jeden malutki kawałeczek ciasta to nic, a potem... schodzą lawiny. Jesteś prawdziwym wzorem do naśladowania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego lepiej nie zaczynac, bo potem jest ryzyko, ze nie bedzie mozna skonczyc :)

      Usuń
  5. Tak bardzo się cieszę, że u Ciebie tak pozytywnie i że waga w końcu pokazała mniej :)
    Z tak pięknymi bilansami nie ma się co dziwić! Gratuluję i oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Taka wiosenna, a w zimie bedzie mi przypominac o wiosnie :)

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Śliczne bilanse, wiedzę, że jesteś bardzo wartościową osobą o ciepłym sercu :) Rzadko spotykane, ale cenione. Trzymaj się kochanie, czekam na kolejną notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rzadko spotykam takich ludzi jak ty. Bezinteresownych, oferujących pomoc za nic. Masz piękną duszę.
    Świetne wybrnęłaś z sytuacji. Ja też mam w domu trochę słodkości, ale nie mam zamiaru ich tknąć. Choćby nie wiem co. Najpierw praca, później przyjemność.
    Bilanse masz świetnie.

    http://you-have-to-be-strong.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Podziwiam! też sie staram pomagać ludziom jak mogę, ale zazwyczaj dziwnie na mnie patrzą.
    Podziwiam bilans i zazdroszczę motywacji do wszystkiego! trzymaj tak dalej i nie daj sie żądnym ciatowym-czekoladkowym- potworom ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Miseczka jest dosyc duza i dlatego tak sie wydaje :)

    OdpowiedzUsuń
  12. trzeba pokonywać swoje słabości, dobrze że odwarzyłaś się powiesić te firanki i teraz mozesz byc z siebie dumna ;))

    OdpowiedzUsuń
  13. Podziwiam cie Greto. Jesteś w kółko zapracowana a znajdujesz czas na starszych, w kółko komuś pomagasz. Po za tym ładne bilanse

    OdpowiedzUsuń