piątek, 10 maja 2013

Różności

W tym tygodniu jestem taka zapracowana, że po prostu już na nic nie mam siły. Dopiero w poniedziałek wieczorem trochę odetchnę. Cały czas coś ktoś ode mnie chce. Kiedy wydaje mi się, że gdzieś zejdzie pół godziny, to schodzi 2 albo 3 godziny. W rezultacie jestem wykończona, a jeszcze dzisiaj mam robotę. Jutro praca od 9 do 20. Na poniedziałek muszę dokończyć prezentację, żeby zaliczyć szkolenia. Eh, mam już naprawdę dość, ale ja już taka jestem: nawet kiedy mam wolne pół godziny, to nie odpocznę sobie, tylko np. zacznę się uczyć francuskiego albo pozmywam podłogi. Taki charakter. Nie zmienia to faktu, że cały czas jestem zmęczona i często mam zły humor. Chyba wyrzucę gazety i czasopisma, które kupowałam od stycznia, bo i tak nigdy ich nie przeczytam. Kolekcja nieprzeczytanych książek powiększa się w drastycznym tempie, ale niedawno postanowiłam, że codziennie przed pójściem spać czytam chociaż kilka stron, obojętne, jak jestem zmęczona. Uwielbiam czytać i za nic nie chcę z tego rezygnować.

W środę prowadziłam kurs w innym mieście. Pierwszy raz od dawna założyłam buty na obcasie. Strasznie dawno ich nie nosiłam i dziwnie było znowu je mieć na stopach. Teraz mam taki tryb życia, że mogę nosić tylko baletki, tenisówki albo adidasy. Musi być przede wszystkim wygodnie. Dzisiaj kupiłam sobie nowe baletki i tenisówki:


W środę w nocy ugotowałam sobie potrawkę z kurczaka, warzyw i brązowego ryżu. Nie zrobiłam zdjęć, bo gotowałam późną nocą (tylko wtedy mam taką możliwość), a nie umiem robić zdjęć w nocy. Szkoda, bo uwielbiam, jak kolory warzyw tak pięknie się przenikają. Trochę tej potrawki sobie zamroziłam. Na pewno przedstawię Wam przepis, chociaż jest banalnie prosty.

W tym tygodniu kilka razy było tak, że pomyślałam sobie, że kupię sobie gałkę lodów i że jedna gałka mi nie zaszkodzi. Kilka razy już stałam przed lodziarnią, ale nie potrafiłam wejść i kupić. Pewnie to lepiej.

Miasto jest już zawalone turystami. Widać, że sezon się zaczął. Iść na weekendzie przez miasto to masakra, wszędzie tłok... Wczoraj było święto i dlatego mnóstwo turystów przyjechało tu na weekend. Kiedy dzisiaj wracałam z supermarketu i z banku, to ledwo przecisnęłam się przez most...

06.05. - poniedziałek
8:30 - jogurt naturalny 150 g (50) z mandarynką (27) i łyżeczką otrębów pszennych (5)
muffinka Dukana - 70
11:20 - twaróg owocowy 150 g - 128
małe jabłko - 50
16:30 - mała porcja ryżu z warzywami - ok. 200
2 kromki chleba razowego - 120
muffinka Dukana - 70
Razem: 720 kcal


07.05. - wtorek
8:00 - jabłko - 70
kiwi - 42
muffinka Dukana - 70
mleko truskawkowe 125 g - 75
10:40 - małe jabłko - 50
13:00 - 2 gotowane marchewki - 24
twaróg 0,4% 200 g - 146
16:30 - potrawka z soczewicy, brokułów, marchewek i mięsa z indyka - ok. 300
Razem: 747 kcal
Ruch: 1 h sprzątania


08.05. - środa
9:00 - mleko truskawkowe 125 g - 75
2 kromki chleba pełnoziarnistego - 140
10:00 - serek jagodowy 150 g - 138
12:00 - jabłko - 70
14:30 - zupa z soczewicy - 290
bułka pełnoziarnista - 150
Razem: 863 kcal


09.05. - czwartek
8:45 - jabłko - 70
kiwi - 42
11:00 - 2 muffinki Dukana - 140
mleko truskawkowe 250 g - 148
12:30 - 2 kawy z mlekiem - 20
3 malutkie gofry - ok. 300 (?)
16:30 - potrawka z warzyw, kurczaka i brązowego ryżu - ok. 300
Razem: ok. 1020 kcal


10.05. - piątek
8:45 - 2 kromki chleba razowego - 140
jabłko - 70
11:00 - 2 muffinki Dukana - 140
mleko truskawkowe 250 g - 148
13:30 - surówka z mozzarelli, bazylii i pomidora - ok. 300
14:30 - baton proteinowy - 181
Razem: 979 kcal
Ruch: 45 minut biegania

Jestem bardzo niezadowolona ze wczorajszego i z dzisiejszego bilansu. Wczoraj jak zwykle poszłam pomóc w codziennych czynnościach tej starszej pani z mojej ulicy. Ponieważ było święto, to stwierdziła, że nie powinnyśmy tylko pracować, tylko raczej wypić kawę i coś zjeść. Chciała, żebym chwilę u niej posiedziała. Nie miałam serca odmawiać, bo patrzyła na mnie z nadzieją. Zjadłam 3 małe gofry, którymi mnie poczęstowała. Były bardzo małe i myślę, że więcej kalorii nie miały. Nie wzięłam do nich żadnych dodatków: ani bitej śmietany, ani żadnej konfitury. Było jednak bardzo fajnie, gdyż poprosiłam tę panią, żeby opowiedziała mi jakieś historie z wojny. Ona ma świetną pamięć, nie ma żadnych problemów z pamięcią, więc proszę ją o to często, bo dużo ludzi w jej wieku ma już demencję albo po prostu nie żyje (ona ma ponad 90 lat). Niedługo już nie będzie ludzi, którzy będą mogli opowiadać takie historie, dlatego je spisuję. Ona bardzo chętnie mi opowiada, bo widzi, że lubię słuchać.

Dzisiaj zjadłam tę surówkę u przyjaciół. Zaprosili mnie na obiad. Mieli zapiekankę z makaronu i mięsa, oprócz tego naleśniki. Wszystkiego odmówiłam, to moja przyjaciółka zrobiła mi surówkę, chociaż wolałabym, żeby nie dodawała do niej mozzarelli. Musiałam odmawiać tego obiadu chyba z 5 razy, ale spoko, bo bardzo często to robię. Prawie codziennie odmawiam ludziom, którzy oferują mi coś słodkiego. Moja kolekcja słodyczy, które dostaję od innych w prezencie, wciąż się powiększa.

Miałam się nie ważyć, ale oczywiście nie wytrzymałam. Waga dzisiaj popołudniu pokazała 53,5 kg. Myślałam, że pokaże więcej, bo zważyłam się zaraz po powrocie do domu i byłam najedzona. Dobrze, że w ogóle nie odczuwam głodu. Często już po 15 nic nie jem, a nie jestem ani trochę głodna. Na nic nie mam ochoty (tylko czasami na lody). W sumie nie powinno mnie dziwić, że waga spada. Nie biegam codziennie, ale codziennie mam bardzo dużo ruchu i stresu, więc to wszystko się pewnie równoważy. Być może niedługo napiszę Wam, jakimi rzeczami zajmuję się na co dzień.

Ostatnio zaczęłam codziennie moczyć stopy w gorącej wodzie. Do miski z gorącą wodą wrzucam 2 saszetki herbaty rumiankowej. Po całym dniu przynosi to naprawdę dużą ulgę i relaksuje. Jeśli Wasze nogi są bardzo zmęczone po całym dniu, to polecam ten sposób.

Poniedziałkowe śniadanie:

Wtorkowe śniadanie:
Środowy obiad:
Czwartkowe śniadanie:
Czwartkowy obiad:
Dzisiejsze śniadanie:
Dzisiejsze zakupy:
- 2 herbaty pokrzywowe
- herbata ziołowa
- brokuły
- szczypiorek
- jajka
- 2 jogurty naturalne
- 3 opakowania chudego twarogu
- cukinia
- pomidory
- baton proteinowy
- oprócz tego gazety (które może doczekają się lektury) 

Na koniec przepraszam za długość tego postu.

14 komentarzy:

  1. Eh ja też bym chętnie posłuchała takich historii jednak nie mam od kogo.
    Bilanse masz świetne moje wahają sie miedzy 1000-1500 jedynie dziś zjadłam naprawdę malutko i to wyłącznie przez lenistwo.
    Powodzienia :*
    ~Dysia
    PS. Przyjaciółka darowała sie do tamtego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohayou:)
    Przepraszam za to chaotyczne pisanie ale zależy ono od mojego stanu psychicznego z czym ostatnio nie jest za dobrze... Świetne bilanse, chciałabym mieć podobne ;) Trzymaj się chudo :*

    http://glass-princes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne bilanse! Oby tak dalej... Zyczę powodzenia i zapraszam, wpadaj :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No troche zapracowana faktycznie jesteś ;)
    Ja nigdy nie ubrałam butów na obcasie i pewnie w najbliższym czasie tego nie zrobie. Preferuje jak ty, tenisówki, beleriny itd. :)
    Zazdroszcze znajomości z tą panią. Naprawde, mało jest już takich osób. Pewnie ty też jej sprawiasz dużo radości, rozmawiając z nią, wysłuchując jej ;)
    Bilanse masz super. Jak patrze na te twoje posiłki, to mam motywacje, do robienia sobie takich sałatek owocowych i wogóle. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Dla mnie liczy się przede wszystkim to, żeby jeść to, co lubię, ale tylko dietetyczne rzeczy. Nie jem niczego, co mi nie smakuje.

      Usuń
  5. 53kg to super waga, więc nie powinnas być zła na siebie za bilans ok 1000kcal, poza tym maiły być zdrowe bilanse? czy coś się zmieniło? a jak masz ochotę na lody to jogurt najlepiej owocowy light wbij patyk i wstaw do zamrażalki :D i lizaczek ;) milego tygodnia

    OdpowiedzUsuń
  6. Ładny spadek wagi. A czy objawia się on też w centymetrach? Kiedyś nam obiecałaś, że podasz swoje wymiary (talia, biodra, uda itd).
    Najlepiej tak kontrolować spadek, bo waga przekłamuje. Czasem jest spadek na wadze, a obwody takie same, bo tak naprawdę pozbyliśmy się wody z organizmu, a nie tłuszczu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak wchodzę na Twojego bloga, to nigdy nie mogę doczekać się zdjęć posiłków i bilansów, one są po prostu cu-do-wne!
    53 kg to już ładna waga. Też staram się nie ważyć, bo się tego boję, ale chcę kontroli nad wagą jest silniejsza...
    Uwielbiam Twoje tenisówki!

    Pozdrawiam! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Twoje posiłki wyglądają tak apetycznie, tak zdrowo ;) zazdroszczę, ja już nie umiem normalnie jeść, albo wszystko, albo nic. Rzczywiście duzo pracujesz, może powinnaś z czegoś zrezygnować, zastanów się czy chcesz aby tak wyglądało twoje życie. Do czego tak naprawdę dążysz.Znajdź czas dla siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. zmienilam lekko adres bloga - http://czary33mary.blogspot.com/ - sorki za utrudnienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam, gdy babcia opowiada mi historie z wojny. To takie niesamowite, że to wszystko naprawdę przeżyła.
    Z takimi bilansami nie dziwię się, że ważysz tak malutko :)
    Pewnie niedługo wypróbuję ten sposób z moczeniem stóp, bo w pracy mamy teraz tak gorący okres, że po przyjściu do domu nogi tak mnie bolą, że nie mogę wstać z kanapy :(
    Czekam, aż napiszesz czym się zajmujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  11. hej, jestem chuda i postaram sie zgaladac, jesli chesz zaobczyc co u mnie- chudaimotylki.bloog.pl
    duzo jesz proteinowych rzeczy jak na dukanie, ale jednak to nie dukan, bo ryż i liczenie kcal... ? ja jestem na dukanie i zaiteresowalam sie Twoimi muffinkami i batonami proteinowymi, mozesz napisac skad to beirzezs? :)
    gtratuluje niesamowicie wynikow, bardzo szybko i duzo chudniesz, juz tak duzo zrucilas. ekstra, ze sie nie poddajesz <3

    OdpowiedzUsuń
  12. trzymam kciuki, widze ze rowniez jestes niska jak ja a wtedy najtrudniej utrzymac wage

    OdpowiedzUsuń