czwartek, 27 czerwca 2013

Zombie

W tym tygodniu ledwo funkcjonuję. W poniedziałek umarł mi tutaj w Niemczech ktoś bliski. Do ostatniej chwili miałam nadzieję, że wyzdrowieje, ale widocznie nie było jej to dane. To był ktoś bliski dla mnie i dla mojej przyjaciółki. W poniedziałek wieczorem u niej byłam. Jeszcze wypiłyśmy po lampce wina za zdrowie tej osoby, kiedy zadzwonił ktoś z jej rodziny i nam powiedział, że umarła. Natychmiast się rozpłakałam. Kiedy szłam do domu, to dalej nie mogłam powstrzymać łez. Ludzie na ulicy się na mnie patrzyli, ale już nie zwracałam na to uwagi.

Od poniedziałku już nie płaczę, ale inaczej to znoszę. Czuję się w ciągu dnia strasznie słabo. Dopiero wieczorem to mija i dlatego mogłam biegać. Czuję straszny dyskomfort psychiczny, momentami chce mi się wymiotować. Nie myślałam, że aż tak przeżyję śmierć tej osoby. Z tego powodu postanowiłam nie świętować moich urodzin. Nigdy ich nie świętowałam, nawet 18-stki. Nieraz mama chciała upiec mi tort, ale ja nigdy nie chciałam. W tym roku miałam po raz pierwszy w życiu świętować, ale widocznie nie było mi to dane. Wiem, że na chwilę wpadną do mnie przyjaciele, to posiedzimy trochę razem i pogadamy. To wystarczy. Może do tego czasu się ogarnę. W obliczu śmierci wiele rzeczy traci swoje znaczenie.

Chyba przez ten stres waga w tym tygodniu szybko spadła. Niedługo zrobię sobie dzień wolny od diety, żebym znowu miała dość słodyczy na jakiś czas.

Poza tym nic ciekawego. Planuję wyjazd do Polski w lipcu i tyle. Pogoda jest kiepska, bardzo zmienna, ale tutaj to normalne. Czasem słońce, czasem deszcz. Poza tym rozglądam się za nową pracą i orientuję się w sytuacji. Uprzedzę pytania: nie zostałam zwolniona, ale pewna sytuacja po prostu się skończyła. Dlatego muszę szukać czegoś nowego. To była jedna z moich mini-prac, więc na razie nie martwię się.



24.06. – poniedziałek
8:40 - 2 kromki chleba orkiszowego (120) z twarogiem (20)
jajko – 80
pół pomidora – 15
10:30 - jogurt naturalny 150g - 50
kiwi – 42
2 morele – 42
12:00 - kawa z mlekiem – 20
15:20 – jogurt truskawkowy 0,2% 150g - 80
17:30 – pieczony filet z kurczaka, brokuły, mieszanka warzyw – ok. 300
21:00 – lampka czerwonego wina – ok. 100
Razem: ok. 869 kcal 

25.06. – wtorek
8:10 - 2 kromki chleba orkiszowego (120) z twarogiem (20)
jajko – 80
pół pomidora – 15
9:00-10:00 – 2 kawy z mlekiem – 40
11:00 - banan – 115
kiwi – 42
2 morele – 42
13:00 – jogurt wiśniowy 0,2% 150g – 80
17:00 - kotlet cordon bleu, warzywa – ok. 500
Razem:  1054 kcal
Ruch: 0,5h sprzątania
51 minut biegania 

26.06. – środa
9:40 - 2 kromki chleba razowego (150) z twarogiem (20)
jajko – 80
11:00 - jabłko – 70
kiwi – 42
2 morele – 42
12:00 – banan – 115
14:00 - kawa z mlekiem – 20
16:00 - potrawka z warzyw – ok. 200
18:00 – baton proteinowy – 182
Razem:  921 kcal
Ruch: 52 minuty biegania
 
27.06. – czwartek
7:20 - 2 kromki chleba razowego (150) z twarogiem (20)
jajko – 80
9:30 - jogurt naturalny 150g – 50
2 morele – 42
11:00 - zupa z soczewicy – ok. 300
14:30 - kawa z mlekiem – 20
16:15 – gotowane brokuły, marchewka z groszkiem i szparagami – ok. 150
2 kromki chrupkiego – 54
Razem: 866 kcal 




21 komentarzy:

  1. tak zazdroszczę wagi!
    Pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Greto, bardzo Ci współczuje... mam nadzieję że szybko dojdziesz do siebie.
    Masz już piękną wagę! Jako jedna z niewielu dotrzesz do idealnej figury.
    PS. Twoje thinspo są takie stylowe :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo Ci wspolczuje Greto. To nieuniknione ze czasem musimy sie zmierzyc z takim pozegnaniem. Mimo tego zycze Ci wszystkiego dobrego z okazji urodzin. :*

    P.S. Ja wracam. Mam bardzo duzo zaleglosci do nadrobienia na Waszych blogach. Gratuluje zejcia ponizej 50-tki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi przykro z powodu śmierci tej osoby :( Mam nadzieję, że wkrótce poczujesz się lepiej. Pogrzeby i w ogóle śmierć są okropne, w ogóle tego nie rozumiem.. Też byłam niedawno na pogrzebie kogoś z mojej rodziny. Straszne przeżycie. Rozumiem Cię i wspieram całym sercem, kochana.
    A co do wagi... WOW! Zeszłaś poniżej 50 po tak długim czasie. Gratuluję, jestem pod wrażeniem i chcę brać z Ciebie przykład. Pokazujesz, że można. Jesteś niesamowita.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, i tak w ogóle, cieszę się, że znowu napisałaś, bo ostatnio rzadko piszesz, a kiedyś były posty codziennie. Pewnie nie masz czasu, bidulko. Trzymaj się <3

      Usuń
    2. To prawda, że nie mam czasu na codzienne pisanie. Myślę, że lepiej jest co kilka dni, bo i tak wrzucam wszystkie bilanse :)

      Śmierć jest okropna, to fakt. Jest też nieunikniona, ale i tak trudno się z tym pogodzić...

      Usuń
  5. 49,5 kg wow. Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę. Motywujesz i to bardzo. Pokazujesz ,że wystarczy chcieć i można osiągnąć co tylko się zapragnie.
    Przykro mi z powodu odejścia tej bliskiej Ci osoby. Mam nadzieje ,że z czasem ból osłabnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że wystarczy chcieć. Wtedy nikt ani nic nas nie powstrzyma :)

      Usuń
  6. Waga Ci leci, że aż miło, szkoda, że moja póki co uparcie stoi i ani drgnie, ale mam nadzieję, że niedługo coś się ruszy. Ostatnio przeglądałam Twojego bloga dość dogłębnie, przeczytałam Twoja historię i zauważyłam, że obydwie jesteśmy z Podkarpacia i jakoś tak ciepło na sercu mi się zrobiło :)
    Bardzo Ci współczuję stary bliskiej osoby, nawet sobie nie wyobrażam jak cięzko jest przez coś takiego przejść, bo sama jeszcze nie miałam takiej sytuacji w życiu. Jednak jak to mówią, czas leczy rany, więc Twoje tez na pewno zaczną się goić.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam wiele takich sytuacji w życiu, że bliskie osoby odeszły, ale mimo to za każdym razem ciężko jest to znieść.

      Usuń
  7. spoko co do akao to tylko taka moja uwaga ;) nie atak :)
    a co do ciebie - trzeba plakac, podobno łzy oczyszczają duszę ;)
    wypłakać się nie ma co się dusić w sobie.
    a najlepiej jeszcze powspominac osobę zkimś u boku nie samej.
    3maj się!

    OdpowiedzUsuń
  8. eh niestety to już taka kolej losu, każdy z nas kiedyś umrze.

    OdpowiedzUsuń
  9. No niestety bardzo dobrze wiem co czujesz, jak zmarła moja Mama to nie jadłam nic przez wiele dni... Trzymaj się Kochana, teraz masz swojego Anioła... :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku, tak pięknie ostatnio schudłaś, tak dużo.. Wiem, że kosztowało Cię to mnóstwo wysiłku, jestem dumna i podziwiam! ;) W poprzednim wpisie wspomniałaś o tych słabeuszach co się szybko poddają - i niestety obie wiemy, że ja właśnie do nich należę. Bardzo mądrze piszesz, stawiasz sprawę jasno, bez ściemy. ;) Dziękuję Ci za to. Ja wciąż będę próbować od nowa.
    Gratuluję 49,5kg! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Moje kondolencje.
    Pięknie spada Ci waga. 49,5 <3
    Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ładny spadek. A mogłabyś wrzucić jakieś swoje aktualne zdjęcia, czy widać po tobie ten spadek? Dużo osób cię tu wspiera, kibicuje ci, więc mogłabyś dla nich jakieś zdjęcia dodać.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeju, jaka ty już chudziutka jesteś z tymi swoimi 49,5 kg. Jesteś blisko swojej starej wagi, więc pamiętaj, żeby nie przeholować.
    Przykro mi z powodu śmierci kogoś bliskiego. Wiem jak to jest. Czuje się wtedy pustkę. I do dosłownie. Nie ważne jak bliską czy daleką rodziną ona dla nas była i tak sam fakt, że to śmierć, wypruwa z nas wszystko i nie daje spokoju. Trzymaj się.

    http://you-have-to-be-strong.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Zauważyłam, że ładnie pozbywasz się kolejnych kilogramów. Bilanse też super. Jesteś wspaniałą inspiracją. ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo ci współczuję! Nawet nie wiem co napisać, bo po prostu nie ma dobrych słów na taką sytuację. Mam nadzieję, że się trzymasz!

    OdpowiedzUsuń
  16. współczuję straty bliskiej osoby. dobrze że już powoli się w tym wszystkim odnajdujesz, ciężko jest się pozbierać po czymś takim.
    z dietą jak zwykle perfekcyjnie, niczego innego się po Tobie nie spodziewałam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. często czyjes odejcie mze nas zaoblec tak bardzo, jkabysmy się tego nie spodziewali- składam Tobie moje najszczersze kondolencje.
    co do diety- super, ze chec na slodycze mija Tobie juz po jednym dni diety. mnie raczej też nie ciągnie do słodyczy na diecie i czuję się na niej komfortowo, nie zgrywam ofiary, a jak się łąmię to na zdrowe rzeczy, typu kiwi, migdały. ale kiedy stanie się cos bardzo dla mnie przykrego, to w zaciszu domu, w ukryciu przed całym swiatem, z wyrzutami sumienia- jem bardzo dużo. jest mi wsyd, czuje się okropnie. dlaczego ciagle popelniam ten sam blad? takie obżarsto trwa jeden, dwa dni, w tym przypadku kilka już dni- waga nie wzrsta bardzo dużo, ale wzrasta i bardzo opóźnia proces chudnięcia, bo wciąż musze zrauzcać na nowo to, co już schudłam. moze to problem psychiczny, bo obżaeram się zawsez gdy stanie się coś złego, jak już pisałam, a może to tylko żałosna wymówka, a tak naprawdę jestem po prostu żałosnym słąbeuszem, który nie dorasta Tobie do pięt. czuję się tak okropnie. muszę przestać jeść bo nie chcę się czuć potwornie tego lata, jak juz an nowao zaczynam się czuć- a było tak dobrze.

    OdpowiedzUsuń